Enjoy!
34.
Zapukałam
do drzwi.. Nikt nie otwierał. Zapukałam ponownie. I jeszcze raz. Zaczęłam
naciskać dzwonek. Byłam strasznie zdeterminowana. Bałam się kto mi otworzy, ale
musiałam zaryzykować. Miałam jednak szczęście.
-
Oliwia?!- zdziwiła się Gemma.
-
Musimy pogadać.- powiedziałam i wpadłam do mieszkania Harrego. Miałam nadzieję,
ze drugiego lokatora nie ma, że jest jeszcze na próbie..
- Co
się stało?- zapytała..
-
jeszcze się pytasz.? Wszystko się stało. Wszystko co najgorsze. Rozpadła się
nasza przyjaźń. Nasza, chłopaków, wszystkich. Mam dość, to koniec, trzeba to
naprawić. Zakończyć przyzwoicie..
Nie
udawaj głupiej, Ge. Wiesz o co mi chodzi. Wybaczam ci. Wybaczam ci wszystko.
Chcę, żeby było jak kiedyś. Wiem, że będzie ciężko, ale to jest możliwe.
Możliwe..
-
Liv.- wyszeptała Ge.
- Nic
nie mów. Przytul mnie, lamo..- wpadłyśmy sobie w objęcia i tkwiłyśmy tak przez
dłuższą chwilę. Nie obeszło się oczywiście bez łez.
- Jak
zamierzasz wszystko naprawić..?
- Bez
niedomówień.- powiedziałam.
-Nie
wchodź tam!
-Nie
otwieraj drzwi!
-
Otworzył!- krzyknęłyśmy razem i zaczęłyśmy się panicznie śmiać, gdy jakiś cień
zżerał jednego z głównych bohaterów jakiegoś psychodelicznego horroru.
-Jesteś
naprawdę głupia. – powiedziała Gemma i rzuciła we mnie popcornem.
- Taki
już mój urok…- uśmiechnęłam się przesadnie.
W tej chwili zadzwonił telefon Ge.
- Nie
dadzą mi żyć..- westchnęła i odebrała.- Co jest Harry?- usłyszałam.
- Nie mogę
oglądam film.. Nie, nie wpadniesz.. Daj spokój. Jutro. Z Alex? Nie, raczej nie.
A rób co chcesz… po co właściwie dzwonisz, braciszku? Hm? No właśnie, tak
myślałam..- słuchałam jak Gemma rozmawia z bratem i rozłącza się bez słowa
pożegnania..
- On
jest jakiś nienormalny.. Nic nie rozumie…- wyrzuciła Gemma wymachując rękami.
- Jak
ma rozumieć, jak my same jeszcze nie rozumiemy?- Ge zaczęła się śmiać, a ja
poszłam w jej ślady.
-
Trzeba urządzić parapetówę. – powiedziała chwytając stojącą na ławie butelkę piwa.
- No
to trwa, mało ci.. I tak nikt nas nie znajdzie! Miejsce ninja.
- A
może już czas?
- Ale
na co? Masz jakąś idee?- zapytałam.
- Nie,
dajmy sobie może jeszcze czas, Liv.- zaśmiałam się.
Już
dwa tygodnie mieszkałam z Gemmą w niedrogim, wynajmowanym przez nas mieszkaniu
na obrzeżach Londynu. A najśmieszniejsze było to, że nikt nie wiedział gdzie
mieszkamy. To było jakieś takie dziecinne, ale świetnie się przy tym bawiłyśmy.
Dwa tygodnie temu, gdy stwierdziłyśmy, że trzeba wszystko naprawić, nie miałyśmy
tak naprawdę żadnego pomysłu, ani narzędzi, żeby to zrobić. Zamieszkałyśmy
razem, a jedynymi osobami jakie znały nasz adres to był mój ojciec i Marie. No
i Mark analogicznie, ale choć ostatnio troszkę mnie zawiódł to nadal mu ufałam.
Nawet Harry nie dostał od nas żadnych informacji, choć tak bardzo chciał je
wyciągnąć od Ge. Na przykład przed chwilą. Mój ojciec, mimo, że wiedział gdzie
jesteśmy to prędzej, by skoczył z okna niż wyjawił to któremuś z 1D, a
zwłaszcza Harremu.
Właśnie
taką miałyśmy z Ge umową. Chowamy się i myślimy jak wszystko doprowadzić do
względnego porządku co nam dość opornie szło. Ja do Zayna nie odzywałam się już
dwa tygodnie, a telefon miałam cały czas wyłączony. Bałam się, że złapie mnie
na ulicy, czy na zajęciach, ale Londyn to naprawdę duże miasto.. A może mu nie
zależało.. Nie ważne. Nie chciałam się na razie z nim widzieć.. Chyba się już
domyślił, że to koniec. A najgorsze było to, że czułam z tego powodu jakaś
ulgę. Było mi naprawdę dobrze..
Harry
spotykał się z inną dziewczyną.. Przynajmniej tak mi się zdawało i było to dla
mnie strasznym ciosem, ale czy ja nie postępowałam tak samo. Nic już na to nie
mogłam poradzić, nie chciałam drugi raz trafić do Kanady, więc dałam sobie
spokój z chłopakami. Samej naprawdę było mi dobrze.. I w głębi serca znów bałam
się konfrontacji.. Chyba nikt nie miał tyle talentu do mieszania co ja.
-Dostałeś?-
zapytała mnie zwalając się na kanapę Louis. Na chwilę straciłem koncentrację i
nie miałem pojęcia o co właściwe chodzi, ale szybko załapałem.
- Tak,
Lou. – odpowiedziałem wpatrzony w telewizor.
- I?
Niall?- obróciłem się twarzą do niego..
-
Jeszcze nie wiem..
Przystanąłem
wczytując się w treść SMSa i zmarszczyłem brwi.
-
Harry? Stało się coś?- usłyszałem szept Alex i poczułem jej dodającą otuchy
dłoń na ramieniu.
-
Chyba nie.- odpowiedziałem wahając się.- Ale chyba z naszych dzisiejszych
planów nici.
-Czy
to ona?- zapytałam ta wspaniała dziewczyna o kasztanowych włosach.
- Też.
–odrzekłem.
- Sam
sobie jesteś winny. Rób jak chcesz.. Idź.- powiedziała jakby wiedząc o co
chodzi. Nie miałem nawet ochoty za nią krzyczeć. Patrzyłem chwilę na plecy
dziewczyny, z którą ostatnio się umawiałem, by po chwili jeszcze kilka razy
przeczytać SMSa.
-Nie
wierzę..- usłyszałem szept Zayna.
- Idź.
Przekonaj się..
-
Liam! To nie jest takie proste.
- Ależ
tak. Pójdę z tobą.
-
Mark! Co ty tutaj robisz?!- krzyknęłam na widok przyszywanego brata.
-
Przyszedłem na parapetówkę.- odpowiedział wymachując butelką wina. – Powinno by
być ci wstyd, że sam muszę się wpraszać. Oczekiwałem zaproszenia tydzień temu,
a nie dostałem go wcale.
-
Przepraszam..- jęknęłam wciągając Marka do środka.- Raczej nie oblewałyśmy
naszego nowego mieszkania w większym gronie. I nie będziemy.
-
Czemu?- zapytał i sam sobie odpowiedział. – Wiem czemu. Boisz się. I wracamy do
punktu wyjścia. Znów się boisz..
- To
wszystko jest strasznie zagmatwane. Nie ważne, jak już tu jesteś to chodź.
Opijemy nasze lokum.
Weszliśmy
do salonu. Gemma podniosła na nas wzrok, nie zatrzymując go na dłużej na żadnym
z nas. Popatrzyła na trzymaną przez Marka butelkę.
- Za
co pijemy?- zapytała
- Za
was. Za mieszkanie. Za lepsze życie.
-
Czyli uświnimy się jak świnie. – podsunęła Gemma odbierając mi butelkę.
-
Dawno tego nie robiliśmy.. I myślę, że dziś też będzie z umiarem.
Zaśmiałam
się.
- Ty
nie myśl, tylko siadaj.
Mark
spoczął na wyciągnięcie ramion od Gemmy. Widziałam, że między nimi tworzy się
jakaś niewidzialna bariera, ale już się przyzwyczaiłam. Przynajmniej
zachowywali się nienagannie. Bez zbędnych wyrzutów, czy czegokolwiek. Jak
zwykli długoletni przyjaciele, którym coś kiedyś nie wyszło. Zazdrościłam im
tego, ale z drugiej strony może to właśnie było ich przekleństwem.?
Usłyszałam
dzwonek do drzwi zanim jeszcze dobrze usiadłam. Popatrzyłam na Marka z
wyrzutem. Czego zapomniał, że Marie aż tutaj się fatygowała?
Poszłam
otworzyć, a gdy tylko drzwi się uchyliły stanęłam skamieniała.
- Co
wy tu robicie? Skąd macie adres?- zapytałam stojących za drzwiami Zayna i
Liama.
- Ty
nam go wysłałaś. Podobno robisz parapetówkę. – odpowiedział Liam pokazując
trzymaną w rękach półlitrówkę.
-
Co?!- wykrzyknęłam. Za moimi plecami pojawiła się Gemma i Mark.
- Kto
jeszcze wie?- zapytała Ge jakby przeczuwając.
- Nic
wam nie wysyłałam. Poza tym mój telefon jest wyłączony i leży w sypialni…
Nie
zdążyłam dokończyć zdania, gdy za plecami moich gości pojawiły się jeszcze trzy
postacie.
-
Chyba sobie jaja robicie..- wyszeptałam i zamknęłam drzwi.
***
Brak zaskoczenia? Może, ale pamiętajcie, że doprowadzamy to do końca.. ;))
Jak bd wyglądało ich naprawa wszystkiego? A może rozpęta się III wojna światowa? Co myślicie, jak to się skończy biorąc pod uwagę ich charaktery i zachowania, w niektórych sytuacjach..? Piszcie..;))
I zagadka, co ja wam już powiedziałam..? Cytat, tak. Emocje, uczucia? Tak. Teraz coś bardziej.. Cytat pojawia się w odcinkach, gdy wszyscy są zdrowi.. Jeśli nie macie pojęcia co do cytatu, nie czytaliście książki to szukajcie sentencji, lub po prostu ładnej wypowiedzi.. W następnym ostatnia podpowiedź.. Powiem, kto to mówi.; ))
Pozdrawiam.
Proszę o linki w komentarzach.. KOMENTARZACH, czyli bez spamu, gdzie mam zajrzeć.
~H.