22.
Śmiech.
Nie mój. Emmy.
-Młoda,
nie zadręczaj się. Życie to śmierdzące odchody. Nie ma czym się przejmować.
Jest i minie. Nie trezba cierpieć. Szczególnie przez jakiegoś frajera.
Kobiety.. Jeteśmy słabe, wiesz? Bardzo, cholernie słabe. Dajemy się motać tym
frajerom jakbyśmy były co najmniej tak samo głupie. A oni nam zatruwają życie i
potem chcemy się zabijać, tak zabijać.. Życie to syf, mówię ci.. A oni chcą nas
zabić, ścigają nas, ranią... Chcą nas zabić, a my nie umiemy się bronić...
-
Emma? Znów nie wzięłaś tabletek?- zapytałam.. Ja przez tabletki byłam strasznie
odurzona. Leżałam na łóżku i rysowałam na ścianie proste kształty. To była taka
świetna zabawa. Taka śmieszna. Nawet nie słuchałam pieprzenia Emmy. Już ponad
trzy miesiące słuchałam jej gadania. Jednak gdy nie brała tabletek było gorzej.
A prawie nigdy nie brała. Buntowała się. Chyba już się pogodziła z tym, że
nigdy stąd już nie wyjdzie.
-
Jak ty mnie znasz, kochanie. Co to za
pedał, o którym gadasz przez sen.. Harrrryyy... - zaśmiałam się. Było coraz
lepiej. Teraz gdy o nim słyszałam już nie bolało. Wiedziałam, że mnie tu nie
odwiedzi, nie znajdzie. Na dźwięk jego imienia tylko się wzdrygałam. PO
tabletkach śmiałam się. Wszytko tu było takie łatwe. Życie nie wymagało siły..
Mogłam tylko leżeć naćpana i rysować palcami kształty, twarze, których nie
widziałam. Czułam się jakby mi zanikała pamięć.
-
Sęk w tym, że to nie jest pedał. - powiedziałam i zaśmiałam się. Emma mi
zawtórowała. - Jest naprawdę dobry w łóżku..
-
Już rozumiem dlaczego tęsknisz.. - wybuchłyśmy śmiechem.
-
Dlaczego dajesz się naćpać.. Wyjątkowo dużo dają ci tabletek uspokajających.. -
powiedziała Emma.. Przestałam się śmiać.
-
Bo jestem psychiczna.. Chce się zabić z miłości..uuu... Lubię ten stan.-
powiedziałam. - Nic cię nie obchodzi. O wszystkim zapominasz. Nic nie ma oprócz
pustki. Ja lubię pustkę. Nie ma go tam..
-
Oj, pieprzysz jak psychopatka.. - usłyszałam i znów zaczęłam się śmiać. Chwile
milczałyśmy. Zapadłam w stan otępienia. Ocknęłam się dopiero gdy Emma podeszła
do mojego łóżka i położyła się obok. Wetknęła mi coś w rękę.
-
Ecstasy. Przemycone. My też umiemy sobie radzić. Poczujesz więcej pustki. - nie
wahałam się ani chwili. Połknęłam małą tabletkę. Emma zaczęła gładzić mnie po
ręce, drugą ręką chwyciła moją dłoń.
-
My też umiemy sobie radzić. - usłyszałam jeszcze zanim odleciałam.
Emma
była moim oparciem. Chodziłyśmy wszędzie razem, trzymając się za ręce. Nawet do
toalety. Potrzebowałam bliskości. Mówili na nas różne niecenzuralne rzeczy, ale
wszyscy się tak strasznie mylili. Emma była moją przyjaciółką. Nawet bliższą
niż... każda inna moja była przyjaciółka. Skutecznie mi pomagała. Nawet
bardziej niż ci cali terapeuci, z których tak strasznie się śmiałyśmy. Pomagała
mi zapomnieć. Pomagała mi przetrwać.
-
Wiesz kim był Harry?- zapytałam retorycznie głaskając Emmę po głowie. - Był
moją miłością. Największą. Już nie jest. Nie pamiętam jego twarzy. Ile to już
minęło odkąd tu jestem?
-
Ponad trzy miesiące.- przypomniała mi. Pokiwałam głową.
-
I co się stało?- zapytała przerywając milczenie.
-
Nic. Wiele. Zwariowałam.. Chciałam się zabić. A ty dlaczego próbowałaś się
zabić, kochanie? I nie mów mi, że życie to syf.
-
Mówię, bo to prawda. Życie to syf.. Ale nie dlatego.. Michael. Był kiedyś taki
Michael, ale mnie gnój zostawił, a tak dużo obiecywał.. Widzisz. Jesteśmy
słabe, a faceci nas zabijają. Tylko to pogtrafią.. Krzywdzić.
Emma
podała mi tabletkę.. Znów psychotropy. Tylko wtedy było nam naprawdę dobrze…
-
O tak, tak.. Jesteś świetna, mała..- wzdychałem. Po chwili opadłem na miękkie
poduszki. I odwróciłem się do ściany. Nie chciałem patrzeć na kolejną
dziewczynę, której nie znałem i nie chciałem poznawać. To miał być tylko
szybki, przygodny seks bez żadnego zainteresowania. Już nigdy nie miałem być
nikim zainteresowany na poważnie. Wstałem i naciągnąłem bokserki. Czułem na
sobie wzrok kolejnej fanki. Obróciłem się i spojrzałem na dziewczynę. Była
drobną blondynką, szczupła o wielkich niebieskich oczach. Tak podobnych i tak
innych. Wszystkie one były takie same, ale żadna nie była taka.
Podniosłem
z ziemi stojącą butelkę whisky i pociągnąłem spory łyk. Podałem butelkę
dziewczynie, ale podziękowała.
-
Straciłeś wdzięk. – powiedziała. Zaśmiałem się.
-
A czego oczekiwałaś, kochanie. Wielkiej miłości? – zapytałem szyderczo.
Dziewczyna zrobiła wielkie oczy
-
Mary. Jestem Mary, kochanie. – wstała i zaczęła się w pośpiechu ubierać.
Cieszyłem się, że zaraz zostawi mnie samego. – I nie, nie oczekiwałam wielkiej
miłości. Lubię przygodny seks, ale nie lubię meneli, wielka gwiazdo.
W
tej chwili już byłem przy niej. Nie cierpiałem gdy ktoś tak do mnie mówił.
Tylko Ona mogła.
-
Nigdy więcej tak do mnie nie mów.
-
Bo co? Kim ty jesteś Bogiem? Mam nadzieje, że więcej się nie spotkamy, wielka
napita gwiazdo. Żegnaj.
Nawet
nie zauważyłem kiedy trzasnęły hotelowe drzwi.
-
Żegnaj pyskata pizdo.- szepnąłem. Wyszedłem na korytarz i wszedłem do pokoju
obok. Niall, Liam i Lou grali w .. coś. Zayn poszedł na jakąś imprezę.
-
Zaliczyłeś kolejną?- zapytał Lou. – I jak było?
-
Jak zwykle. Nudaaa…- ziewnąłem.
-
Harry, może byś już sobie dał spokój? To już trwa trzy miesiące.. Masz
przynajmniej trzy laski w tygodniu, nie przesadzasz?
-
Wrzuć na luz, Daddy. To ja wybieram czego chcę.- powiedziałem pociągając
kolejny łyk z prawie już pustej butelki.
-
Tak, ty. Ale możesz się zarazić jakąś chorobą weneryczną..- powiedział. Tylko
się zaśmiałem i opadłem na fotel. Nie chciało mi się z nimi gadać. Oni nic nie
rozumieli. Nie wiedzieli jak to jest stracić coś tak cennego. To nie oni
widzieli jak ich miłość wykrwawia się prawie na śmierć by potem mnie zostawić.
A mieliśmy być razem.. Wiedziałem, że ona gdzieś tam jest. Może na mnie czeka..
Próbowałem dzwonić, kontaktować się z jej rodzicami, ale nikt nie chciał ze mną
rozmawiać i wcale się nie dziwiłem. Rzeczywiście wyglądałem jak menel. Tylko na
koncerty wkładałem maskę dawnego ja. Potem piłem i zabawiałem się jak
podstarzały niewyżyty zboczeniec. I szukałem. Szukałem tego co straciłem.
Minęło
tyle czasu, a to dalej tak samo bolało. Rozwalało mnie od środka. Nikt nie mógł
mi pomóc, a sam jedyne co robiłem to doprowadzałem kolejne dziewczyny do
płaczu.. Krzywdziłem tak jak mnie skrzywdzono.
Na
szczęście zbliżały się święta. A może niestety.? Czekał mnie powrót do Londynu,
do Holmes Chapel. Tam gdzie wszystko się zaczęło. Miałem tylko nadzieje, że
teraz wszystko się tam skończy.
Rano
miałem strasznego kaca. Jak prawie codziennie. Zdążyłem się przyzwyczaić, choć
w gruncie rzeczy nie piłem aż tak dużo. Nie aż tyle co wszyscy myśleli. Może po
prostu byłem psychiczny i dlatego tak się zachowywałem. Może. Na łóżku obok spał Zayn. Był chyba w takim
samym stanie jak ja. Nie wiedziałem nawet kiedy wrócił. Znów się zalałem i
przespałem z niewinną dziewczyną. Życie. A z życia trzeba korzystać, co innego
mi pozostało, oprócz utopienia smutków?
Naciągnąłem
szybko spodnie i koszulkę. Opłukałem twarz i wyszedłem na korytarz. W tej samej
chwili z pokoju naprzeciwko wyszedł Louis.
-
O hey, stary.. Idziemy na śniadanie.. Opowiesz mi o wczorajszej nocy.
-
To teraz bawimy się w przyjaciółki nierozłączki..?- Louis podniósł ręce.
-
Hey, hey.. Jak nie chcesz to nie mów..
Tylko
westchnąłem. Wiedziałem, że Louis mnie pilnuje. Jak zwykle był dobrym kumplem,
ale tym razem działał pod przykrywką. Kontrolował każdy mój wyskok. I nie
dziwiłem mu się. Też bym się tak zachowywał na jego miejscu. Nawet się z tego
cieszyłem.
Zeszliśmy
do bufetu. Liam i Niall już tam byli. Tylko Zayn jeszcze odsypiał noc. Gdy
tylko weszliśmy Ona od razu zwróciła moją uwagę. Uśmiechnąłem się wrednie.
Podeszła.
-
Dzień dobry, kochanie..- powiedziałem z szelmowskim uśmieszkiem.
-
Dzień dobry, wielka gwiazdo.
-
Louis poznaj, Kochanie, moją nocną przygodę. – powiedziałem i nawet nie
spojrzałem na przyjaciela, ale czułem w powietrzu jego zdziwienie, zwykle nie
przedstawiałem mu jednorazowych lasek.
-
Nie Kochanie tylko Mary. Jestem Mary, ciołku. I mieszkam tu najwidoczniej tak
jak ty.
Zanim
zdążyłem coś powiedzieć Louis mnie przeprosił mocnym uderzeniem w plecy i
poszedł do Liama.
-
No i zostaliśmy sami..- rzuciłem. Mary uśmiechnęła się do mnie niegrzecznie.
-
Wykorzystajmy to, menelu.- powiedziała i pociągnęła mnie za rękę do pralni..
Chociaż nie byłem pewien, pomieszczenie było puste, a seks barwniejszy niż
dotychczas.
-Aaaa!
– zerwałam się zalana potem.
-
Ciii.. ciii.. to tylko sen..- Emma już była przy mnie i szeptała do mnie
głaszcząc mnie po głowie. – Spokojnie, piękna. Co ci się śniło..? Wyrzuć to z
siebie.
-
Harry.. On mnie już nie kocha..- wydusiłam.
-
Kim jest Harry? Nie znasz go, kochanie. Nigdy cię nie kochał żaden Harry. To
tylko głupi sen, tylko głupi sen..- powtarzała jak mantrę. Napięcie natychmiast
opadło. Ścisnęłam jej dłoń. Była dla mnie takim oparciem. Odetchnęłam z ulgą.
Nie ma żadnego Harrego. Nie ma.
**
Pozdrawiam.!
~H.
WOW !
OdpowiedzUsuńTo jest takie inne od wszystkiego co kiedykolwiek udało mi się przeczytać, że aż nie mogę wyjść z podziwu.
Choć jak mam być szczera to mam wrażenie jakbyś w rozdziale o czymś zapomniała, nie wiem co, ale czuje mały niedosyt.
Ale pomijając to to jest geeeeenialllnie !!
Postać Harry'ego tak odbiega od tego co mam w swojej głowie, przelotny seks, picie, olewka na wszytko ! Aż strach pomyśleć co będzie dalej !
Zastanawia mnie też trochę czemu chłopcy są tak obojętni ? Może złe słowo, ale czemu nie starają się mu pomóc, tylko patrzą na to wszytko z boku, czekając aż samo się naprawi ?
Mam nadzieje, że może na chwile wyjdzie słońce i przyjdzie radośniejszy rozdział, nie mówię że od razu ma być powrót miłości i ogarnięty Harry, ale krok w dobrą stronę !!
Nie mogę się doczekać następnego ;)
[second-chance-to-life.blogspot.com]
[van-ill-op.blogspot.com]
Zapraszam na fanpage'a o 1D http://www.facebook.com/OnexDirectionxPoland . Co do opowiadania,nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Mam nadzieje,że będzie troche weselej ;)
OdpowiedzUsuńZawiodłam się na Harrym. Myślałam, że będzie walczył, a on najnormalniej w świecie pije i się zabawia by zapomnieć. Szkoda ale może jeszcze nie wszystko stracone.Może jej rodzice w końcu puszczą parę z ust, porozmawiają z nim...
OdpowiedzUsuńKiedy Oliwia wyjdzie z kliniki i czy w ogóle z niej wyjdzie? Przecież kiedyś musi, ale jej stan nie jest za dobry.
Dlaczego chłopcy nie robią z zachowaniem Harrego? Dlaczego nie starają się mu przemówić do rozumu...? Może czekają na odpowiedni moment ale później może być już za późno. Z drugiej strony, jest pełnoletni, nie wiele mogą mu zrobić, to jego życie, chce je przeżyć po swojemu...
Czekam na kolejny. ; )
_______________________
http://choose-your-last-words.blogspot.com/
Rozdział... że tak powiem mroczny... smutny. Ale nie ma się co dziwić, tak się wszystko poukładało, że my (czytelnicy) w najbliższym czasie chyba nie mamy co liczyć na wesołe rozdziały :) ale szczerze powiem, nie narzekam ;D Masz tak wspaniałe pióro, że nawet takie rozdziały czytam z wielką przyjemnością ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy dobry mam tok myślenia, ale podzielę się nim z Tobą :D Coś mi się wydaję, że Harry będzie próbował się zabić. Najprawdopodobniej ktoś go wyratuję i być może trafi do tego samego ośrodka co Oliwia ;)
Jakbyś chciała wiedzieć po czym to wnioskuję to po tym:
"Miałem tylko nadzieje, że teraz wszystko się tam skończy."
"Może po prostu byłem psychiczny i dlatego tak się zachowywałem."
Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały, by dowiedzieć się czy choć raz udało mi się odgadnąć co się dalej wydarzy :D
Pozdrawiam Dream xx
świetny rozdział :) xx
OdpowiedzUsuńNo, cóż, co ja mogę powiedzieć? Harry to najzwyczajniej w świecie ciołek. Nie chciałabym używać niecenzuralnych słów, dlatego powiem tylko, że mnie zawiódł. Nie tego się po nim spodziewałam.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, wcześniej Emma mnie denerwowała. Nawet bardzo. Ale teraz cieszę się, że jednak jest przy Oliwii. Pomaga jej się pozbierać, ale nie wiem, czemu wydaje mi się, że ta jej pomoc wcale nie jest taka pomocna, jak wszyscy myślą. Po prostu coś mi w tej dziewczynie nie pasuje.
Tak poza tym, to widzę, że jednak los nie zamierza się do nich uśmiechnąć. Ale ja i tak wierzę, że w Kanadzie coś się wydarzy. Przecież Harry nie może zaprzepaścić takiej szansy! Drugi raz jej nie dostanie... Prawda?
Nie wiem już, co mam myśleć. Ta cała sytuacja wydaje się bez rozwiązania, ale gdzieś słyszałam, że życie to labirynt. Gdzieś musi być wyjście. A oni to wyjście muszą znaleźć.
Na koniec dodam jeszcze tylko, że KOCHAM CIĘ! Wiem, że ciągle to piszę, ale co z tego, skoro to najszczersza prawda? Nie wiem, co bym zrobiła bez Twojej twórczości, ona po prostu... Daje mi siłę :) Wiem, to głupie, ale wiedz, że jestem Twoją największą fanką!! ♥
Pozdrawiam xxxxxx
http://i-wanna-die-in-your-arms.blogspot.com/
Harry trochę się gasi , przecież mówi , że kocha Oliwię i ze nie może o niej zapomnieć , to dlaczego jej nie szuka , tego nie rozumiem , przecież mógłby wynająć detektywa czy coś , do tego gasi się jak nie wiem zaliczając fanki , trochę mi go szkoda , że doprowadził się aż do takiego stanu .
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że Oliwia się opamięta i przestanie brac te tabletki od Emmy bo moim zdaniem nie wróżą nic dobrego , choć ona czuje się po nich niby "lepiej" .
Nie mogę się doczekać następnego .
Pozdrawiam =]]
Serdecznie zapraszam na nowy rozdział: dear-zayn.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDlaczego ty mi to robisz? Normalnie co odcinek liczę, że będzie lepiej, a tym czasem jest tylko gorzej!
OdpowiedzUsuńTrochę zmartwiło mnie zachowanie Emmy. Nie powinna pomagać Oliwii zapomnieć o Harry'm. Boję się, że przez te rady tylko wpędzi ją w większe kłopoty.
A nasz lovelas? Aż brak mi słów! Kompletnie nie rozumiem dlaczego akurat w taki sposób musi to wszytko odreagować. Widać, że to go tylko pogrąża.
Ehh, mam nadzieję, że w następnym rozdziale polepszy się, choć trochę...
Pozdrawiam :);*
PS pojawił się u mnie 2 rozdział. Masz ochotę? Zajrzyj :)
http://little-big-lovee.blogspot.com/