28.
-
Oliwia, gdzieś ty była?! – wydarła się na mnie Marie. Uśmiechnęłam się
półgębkiem.
- Na
spacerze. Daj spokój, Marie, nie mam dwunastu lat. Może trochę zaufania?
- Jak
mam ci ufać, jak..
-
Byłam w psychiatryku?!- dokończyłam.- Masz racje nie możesz. Strzeż się, bo
zabiję cię we śnie.
- Nie
o to mi chodziło, Liv! Liv! Dokąd?!
-
Zamknę się w pokoju, tylko tak mogę egzystować, bez szkodliwości społecznej.-
odpowiedziałam zgryźliwie. Wpadłam do pokoju i trzasnęłam drzwiami. Na kanapie
siedział Mark.
- Nie
powiedział ci nikt, że nie przychodzi się w gości jak domowników nie ma?-
rzuciłam wrednie i włączyłam laptopa. Wiedziałam, że już późno, ale nic mnie to
nie obchodziło.
- O.
Widzę wróciła stara, dobra Oliwia.
- Może
nie taka dobra. – syknęłam.- Raczej przyjmująca postawę obronną.
- Przy
mnie nie musisz przybierać maski. – odezwał się Mark rozsiadając się wygodnie
na kanapie. Obróciłam się na krześle w jego stronę.
-
Wiem, ale muszę trzymać fason. Nawet nie wiesz ile mnie kosztowały dzisiaj te
wszystkie spotkania.
-
Spotkania? – zdziwił się mój przybrany brat. Wstałam i usiadłam obok niego.
-
Widziałam się z Harrym. – wyrzuciłam.- Chwilę. I rozwaliło mnie to od środka.
Najchętniej bym się uchlała.
- Kto
ci broni?
Uśmiechnęłam
się kątem ust i wyciągnęłam telefon.
Śmiałam
się głośno. Tego mi brakowało. Starego towarzystwa w nowych oczach.
Siedzieliśmy przy czarnym stoliku w
klubie nocnym w środku Londynu. Marie oczywiście oponowała zanim mnie puściła,
ale w końcu dała się przekonać. Zapewne skruszona wcześniejszymi oskarżeniami.
-
Jeszcze jednego, Liam. Nie pij jak baba!- krzyknęłam i zaczęłam się śmiać. Liam
zrobił oburzoną minę i przechylił kieliszek. Wszyscy zawyli. Liam rzadko pił.
Wszyscy jakoś dziwnie stronili od alkoholu. Oprócz mnie i Marka, który co
sekundę spoglądał na przytulonych Nialla i Gemme. Byli prawie wszyscy oprócz
Zayna i Harrego. Wiedziałam, że Zayn ma dojść. Nie miałam za to pojęcia co z
Harrym.
O
dwudziestej trzeciej wszyscy już byli na tak zwanej fazie. Ograniczenia
przestały obowiązywać, a języki się rozwiązały i ich dziwne uprzedzenie do
alkoholu wyszło na wierzch.
- Pij,
no.. Louis nie bądź cipką..
- Nie
mogę.. – wybełkotał Louis.
- A to
czemu, koteczku? Dziewczyna ci nie daje?- zapytałam.
- El, jest w porządku. To przez Harrego. –
absolutnie się zdziwiłam. Całkowicie. Wiedziałam jeszcze co mówię i robię, więc
uderzyło mnie to z podwójną siłą. Posłałam chłopakowi pytające spojrzenie.
Louis popatrzył na grupę, która zamilkła.
- No
wiesz… Jak odeszłaś Harry nie do końca sobie radził i trochę pił..
-
Trochę?- rzucił ironicznie Niall.
-
Trochę więcej. A myśmy go pilnowali. Widziałem w jakim był stanie, prawie
codziennie. Nie chcę tak wyglądać. Przygodny seks i whisky. To nie dla mnie…
Gwałtownie
wstałam z krzesła. Wszyscy popatrzyli na mnie jak na wariatkę. Przytknęłam rękę
do ust i pobiegłam do toalety. Dobiegłam do najbliższego sedesu i
zwymiotowałam. Całe palce miałam w ślinie, włosy wpadały mi do muszli, a ja nie
mogłam się opanować. Trzęsłam się cała. Nie wiedziałam czy to dlatego, że za
dużo wypiłam, czy też to reakcja na nowe wiadomości. Przygodny seks? Whisky? Na
myśl cisnęły mi się tylko przekleństwa. Co ja zrobiłam? Czyżbym zniszczyła go
tak samo jak siebie. Nie. To na pewno nie przeze mnie. A może.? Nawet, jeśli to
nie zniszczyła go ta cała sytuacja tak jak mnie. Harry nie trafił do
psychiatryka. Trochę niszczenia nikomu nie zaszkodziło.
Splunęłam
do muszli i spuściłam wodę. Wyszłam z toalety. Przy lustrach stała Gemma z moją
kosmetyczką. Podała mi ją bez słowa.
Poprawiłam
włosy i zmoczyłam ubrudzone moimi wymiocinami końcówki. Zrobiłam sobie nowy
makijaż i podciągnęłam wyżej spódnice. Lekki tapir. Efekt był zadawalający.
- Zayn
i Harry przyszli, gotowa?- odezwała się wreszcie Gemma. Uśmiechnęłam się. Czas
pokazać Harremu co stracił i czego nie będzie miał. Tylko tak mogłam być silna.
Musiałam sobie radzić jak umiałam, choć nie do końca rozumiałam swoje
zachowanie.
Kusa granatowa
spódnica podciągnięta do połowy ud tak, że mógłbym się założyć, że przy nawet
lekkim schylaniu zobaczył bym jej bieliznę. Włosy ułożone w artystyczny nieład,
a końcówki lekko mokre. Mocny makijaż i opięta na pełnym, doskonałym biuście
skąpa bluzka. Wysokie szpilki, które z tak niskiej dziewczyny zrobiły prawie
modelkę i ukazywały nogi w zupełnie innym świetle. Była piękna. Taka, jaką
zapamiętałem. Idealna w każdym calu. Jeszcze do niedawna myślałem, że moja. Oj,
jak bardzo człowiek może się mylić.
Stałem
pośród całego „naszego towarzystwa” i po prostu śliniłem się na jej widok gdy
wirowała między tańczącymi parami zmierzając w naszym kierunku. Gdy tylko na
nią patrzyłem miałem ochotę ją objąć,
przytulić i nigdy nie wypuszczać z rąk. Jeszcze niedawno nie chciałem się z nią
zadawać, a teraz.. Teraz znów była moim marzeniem. Wróciliśmy do punktu
wyjścia, do bariery, której nie da się przełamać. A kiedy już wszystko runie,
to zawala się na dobre. Bez zbędnych rozczarowań. Już teraz bez rozczarowań.
- Cześć
Harry.- rzuciła oschle w moim kierunku i wyminęła mnie sprawnie uważając, by
przypadkiem mnie nie dotknąć. To mógłby być dla mnie pewien sygnał. Czy ona
naprawdę była taka chłodna, czy tylko grała to całe zapomnienie ? A może
faktycznie nic już do mnie nie czuła? Co robiła przez cały rok? Czyżby naprawdę
o mnie zapominała. Przeczesałem ręką włosy.
Oliwia
podeszła do stolika porwała w locie dwa kieliszki wódki i podeszła do Zayna.
Pocałowała go w policzek. Szepnęła mu coś do ucha, po czym podała kieliszek.
Błędne koło. Trudno było nie zauważyć, że historia lubi się powtarzać. Tym
razem jednak nie czułem zazdrości. Tylko czysta złość. Nie na Zayna, tylko na
Oliwie. Co ona próbowała mi udowodnić? Jaką jest suką? Była. Owszem. A mimo to
i tak ją kochałem. Wiedziałem ,że nie jest sobą. Po co ona tak raniła i mnie, i
Zayna? Mu robiła nadzieje, mnie przyprawiała o wściekłość, gdy musiałem na to
patrzeć. Czy naprawdę liczyła na to, że będziemy się tak przepychać? Ja się w
to nie bawiłem.
Odwróciłem
głowę i zamarłem. Przy barze, kilka metrów ode mnie stała dziewczyna. Niska
blondynka. W klubowym świetle mogłem dostrzec jak błyszczą się jej niebieskie
oczy w kształcie migdałów. Dziewczynę już niewątpliwie znałem. Ruszyłem przed
siebie chwiejąc się niepewnie. Emily… Rozbrzmiewało w mojej głowie.
Trudno. Przecież nasz związek i tak się rozpadał, a ja nie zamierzałem
zadzwonić. Miałem nadzieje, ze Emily znajdzie sobie szybko pocieszenie.
Wiedziałem, że to potrafi.
Teraz
jednak moje myśli zajmowała dziewczyna stojąca z przodu. Z tyłu czułem
przewiercające mnie spojrzenia przyjaciół, ale nie odwróciłem się. Chciała
grać? Zagrajmy.
-
Cześć, Kochanie, czyżbyśmy się znów spotkali?- zagadnąłem do dziewczyny
sączącej najprawdopodobniej malibu. Zmierzyła mnie spojrzeniem od stóp do głów
i uśmiechnęła się szelmowsko.
- Nie
Kochanie, tylko Mary.- powiedziała. Już byłem pewien, że nikogo z nią nie
pomyliłem. Mary pochyliła się w moją stronę i szepnęła mi prosto w usta.
- To
chyba jakiś znak..- poczułem jej dłoń przesuwającą się po moim udzie.
-
Spotkałaś kogoś interesującego w Londynie? – zapytałem chcąc odwlec moment, na
który ona czekała.
- Już
teraz tak..
-
Yyh.. Harry?- obróciłem się leniwie i spojrzałem na siostrę. – Mógłbyś..?
- Nie,
nie mógłbym. Właśnie idę z Mary na parkiet. – puściłem dziewczynie perskie
oczko i pociągnąłem ją na parkiet. Z tłumu dostrzegłem tylko plecy Gemmy.
-
Zdradźmy ich.- szepnęłam do Zayna. Już któryś raz tego wieczoru. Teraz kiedy
patrzyłam jak Harry lawiruje z jakąś podobną do mnie blondynką bardziej
chciałam go ugodzić. Tak by zabolało, tak jak mnie bolało przez pół roku. To,
że dziewczyna była do mnie podobna świadczyło albo o tym, że Harry dalej mnie
kocha, czego wcale nie byłam pewna, albo o tym, że zadowolił się tylko podobną
do mnie dziewczyną. Była też jeszcze jedna opcja. Może Harry się po prostu
mścił. Bardzo chciałam by była to ta ostatnia opcja. A może pierwsza.?
Odetchnęłam głęboko i przeniosłam wzrok na Zayna. Miał niepewną minę. Tak jakby
domyślał się, że jest tylko w pewnym sensie narzędziem do spełnienia moich
własnych celów. Nie chciałam by tak było, ale.. Mówienie, że nic na to nie mogę
poradzić też było jednym wielkim kłamstwem. Teraz wszystko zależało od Zayna.
Pomoże mi?
Wiedziałam,
że chłopak mi pomoże. Był moim przyjacielem i wyrzekał się wszystkiego by tylko
móc być chwilę ze mną. Bałam się tego. Bałam się, że jego uczucia się zmienią,
że Zayn zacznie walczyć, ale on był zawsze tak samo skryty. Chciał mojego
szczęścia.. Czemu to właśnie to nie było kluczem do mojego serca? Może po
prostu lubiłam drani, lubiłam chłopców, przez których dosłownie wariowałam z
miłości.
Byłam
już z Zaynem na parkiecie. Wokół mnie wili się ludzie spragnieni swoich ciał i
bliskości. Dotykali mnie obcy mi ludzie, ocierali się o mnie spoceni chłopcy.
Poddałam się temu choć niechętnie. Poczułam na tali dłonie przyjaciela.
Popatrzyłam na niego.. A raczej za niego. Nie mogłam się powstrzymać, by nie
spoglądać na Harrego. Pociągnęłam Zayna tak by być bliżej pary, która była
sobie coraz bliższa. Ścisnęło mi się gardło. Moja własna gra sprawiła, że to ja
byłam zazdrosna. Nie miałam pojęcia co się dzieje. Zayn powoli zaczął się
domyślać o co chodzi. W pewnym momencie odepchnął mnie lekko.
- Liv,
ja nie chcę.- powiedział.
-
Zayn.. O co ci chodzi?
- Nie
udawaj głupiej. – złapał się za głowę. Wokół mnóstwo ludzi świetnie się bawiło,
a my staliśmy w tym tłumie i nie czuliśmy tej imprezowej atmosfery.
- Ja
nie chcę być tylko twoją zabawką, oky? Nie wykorzystuj mojej słabości do
siebie. Dobrze wiesz co do ciebie czuję i z szacunku do mnie mogłabyś przestać
się mną bawić? Chciałaś zostać przyjaciółmi uszanowałem twoją decyzję, teraz ty
uszanuj mnie, proszę.
-
Zayn, ja nie..
-
Owszem. – powiedział. Jednak nie odszedł ode mnie. Przytulił mnie.
-
Przepraszam. – wydukałam nie rozumiejąc co się dzieje. Czyżby mój przyjaciel
naprawdę mnie bardziej lubił? Nie, żebym się tego nigdy nie spodziewała, ale
żeby aż tak szybko? – Przepraszam. Naprawdę.
Zobaczyłam
jak Harry zaczął się nam przyglądać, jak tak staliśmy na parkiecie objęci. Jego
nowa dziewczyna coraz bardziej go obłapiała, a on wydawał się nieobecny.
Wyglądał jakby chciał ruszyć. Już miałam nadzieję, że coś zrobi… W tej chwili
Zayn mnie pocałował.
***
Nie popisaliście się kotki..;c A ja już mam dość proszenia was o komentarze.. Przecież tu nie o to chodzi.. Jednak jest to w pewnym stopniu przyczyną mojej dzisiejszej decyzji. Mam napisanych 32 odcinki, miało być ich dużo więcej, ale ja nie mam czasu pisać dla kilku osób, choć obserwatorów mam znacznie więcej. Nie jestem osobą, która łatwo się poddaje, ale to już chyba dla mnie trochę za dużo.. Tak, więc postanowiłam dopisać do moich 32 rozdziałów szybki koniec, przez co niektóre wątki mogą zostać niedokończone, bądź pominięte, ale w pewnym sensie wy mnie do tego skłoniliście. I może macie rację już za dużo istnieje w tym całym "blogowym " środowisku i mogę się nudzić. Rozumiem i akceptuję. Chciałam wam tylko powiedzieć, że zaczynamy się powoli żegnać, bo wątpię, że jeszcze kiedyś cokolwiek napiszę, chyba, że dla samej siebie lub pod innym pseudonimem... Chyba, że zdarzy się cud. Jest tylko taki problem, że ja nie wierze w cuda..
Dzisiaj mam nadzieję, że odcinek jednak się podobał, i że was względnie zadowoliłam; )) Zaskoczyłam? Nawet jeśli nie to hm.. co będzie dalej?
Do zobaczenia! Pozdrawiam.!
~H.
Z pytaniami, zagadnieniami, problemami, czy chęcią rozmowy proszę zgłaszać się na moje gg. 43297053
Z pytaniami, zagadnieniami, problemami, czy chęcią rozmowy proszę zgłaszać się na moje gg. 43297053