czwartek, 27 września 2012

Odc. 28



28.
- Oliwia, gdzieś ty była?! – wydarła się na mnie Marie. Uśmiechnęłam się półgębkiem.
- Na spacerze. Daj spokój, Marie, nie mam dwunastu lat. Może trochę zaufania?
- Jak mam ci ufać, jak..
- Byłam w psychiatryku?!- dokończyłam.- Masz racje nie możesz. Strzeż się, bo zabiję cię we śnie.
- Nie o to mi chodziło, Liv! Liv! Dokąd?!
- Zamknę się w pokoju, tylko tak mogę egzystować, bez szkodliwości społecznej.- odpowiedziałam zgryźliwie. Wpadłam do pokoju i trzasnęłam drzwiami. Na kanapie siedział Mark.
- Nie powiedział ci nikt, że nie przychodzi się w gości jak domowników nie ma?- rzuciłam wrednie i włączyłam laptopa. Wiedziałam, że już późno, ale nic mnie to nie obchodziło.
- O. Widzę wróciła stara, dobra Oliwia.
- Może nie taka dobra. – syknęłam.- Raczej przyjmująca postawę obronną.
- Przy mnie nie musisz przybierać maski. – odezwał się Mark rozsiadając się wygodnie na kanapie. Obróciłam się na krześle w jego stronę.
- Wiem, ale muszę trzymać fason. Nawet nie wiesz ile mnie kosztowały dzisiaj te wszystkie spotkania.
- Spotkania? – zdziwił się mój przybrany brat. Wstałam i usiadłam obok niego.
- Widziałam się z Harrym. – wyrzuciłam.- Chwilę. I rozwaliło mnie to od środka. Najchętniej bym się uchlała.
- Kto ci broni?
Uśmiechnęłam się kątem ust i wyciągnęłam telefon.

Śmiałam się głośno. Tego mi brakowało. Starego towarzystwa w nowych oczach. Siedzieliśmy przy czarnym stoliku  w klubie nocnym w środku Londynu. Marie oczywiście oponowała zanim mnie puściła, ale w końcu dała się przekonać. Zapewne skruszona wcześniejszymi oskarżeniami.
- Jeszcze jednego, Liam. Nie pij jak baba!- krzyknęłam i zaczęłam się śmiać. Liam zrobił oburzoną minę i przechylił kieliszek. Wszyscy zawyli. Liam rzadko pił. Wszyscy jakoś dziwnie stronili od alkoholu. Oprócz mnie i Marka, który co sekundę spoglądał na przytulonych Nialla i Gemme. Byli prawie wszyscy oprócz Zayna i Harrego. Wiedziałam, że Zayn ma dojść. Nie miałam za to pojęcia co z Harrym.
O dwudziestej trzeciej wszyscy już byli na tak zwanej fazie. Ograniczenia przestały obowiązywać, a języki się rozwiązały i ich dziwne uprzedzenie do alkoholu wyszło na wierzch.
- Pij, no.. Louis nie bądź cipką..
- Nie mogę.. – wybełkotał Louis.
- A to czemu, koteczku? Dziewczyna ci nie daje?- zapytałam.
-  El, jest w porządku. To przez Harrego. – absolutnie się zdziwiłam. Całkowicie. Wiedziałam jeszcze co mówię i robię, więc uderzyło mnie to z podwójną siłą. Posłałam chłopakowi pytające spojrzenie. Louis popatrzył na grupę, która zamilkła.
- No wiesz… Jak odeszłaś Harry nie do końca sobie radził i trochę pił..
- Trochę?- rzucił ironicznie Niall.
- Trochę więcej. A myśmy go pilnowali. Widziałem w jakim był stanie, prawie codziennie. Nie chcę tak wyglądać. Przygodny seks i whisky. To nie dla mnie…
Gwałtownie wstałam z krzesła. Wszyscy popatrzyli na mnie jak na wariatkę. Przytknęłam rękę do ust i pobiegłam do toalety. Dobiegłam do najbliższego sedesu i zwymiotowałam. Całe palce miałam w ślinie, włosy wpadały mi do muszli, a ja nie mogłam się opanować. Trzęsłam się cała. Nie wiedziałam czy to dlatego, że za dużo wypiłam, czy też to reakcja na nowe wiadomości. Przygodny seks? Whisky? Na myśl cisnęły mi się tylko przekleństwa. Co ja zrobiłam? Czyżbym zniszczyła go tak samo jak siebie. Nie. To na pewno nie przeze mnie. A może.? Nawet, jeśli to nie zniszczyła go ta cała sytuacja tak jak mnie. Harry nie trafił do psychiatryka. Trochę niszczenia nikomu nie zaszkodziło.
Splunęłam do muszli i spuściłam wodę. Wyszłam z toalety. Przy lustrach stała Gemma z moją kosmetyczką. Podała mi ją bez słowa.
Poprawiłam włosy i zmoczyłam ubrudzone moimi wymiocinami końcówki. Zrobiłam sobie nowy makijaż i podciągnęłam wyżej spódnice. Lekki tapir. Efekt był zadawalający.
- Zayn i Harry przyszli, gotowa?- odezwała się wreszcie Gemma. Uśmiechnęłam się. Czas pokazać Harremu co stracił i czego nie będzie miał. Tylko tak mogłam być silna. Musiałam sobie radzić jak umiałam, choć nie do końca rozumiałam swoje zachowanie.

Kusa granatowa spódnica podciągnięta do połowy ud tak, że mógłbym się założyć, że przy nawet lekkim schylaniu zobaczył bym jej bieliznę. Włosy ułożone w artystyczny nieład, a końcówki lekko mokre. Mocny makijaż i opięta na pełnym, doskonałym biuście skąpa bluzka. Wysokie szpilki, które z tak niskiej dziewczyny zrobiły prawie modelkę i ukazywały nogi w zupełnie innym świetle. Była piękna. Taka, jaką zapamiętałem. Idealna w każdym calu. Jeszcze do niedawna myślałem, że moja. Oj, jak bardzo człowiek może się mylić.
Stałem pośród całego „naszego towarzystwa” i po prostu śliniłem się na jej widok gdy wirowała między tańczącymi parami zmierzając w naszym kierunku. Gdy tylko na nią patrzyłem miałem ochotę  ją objąć, przytulić i nigdy nie wypuszczać z rąk. Jeszcze niedawno nie chciałem się z nią zadawać, a teraz.. Teraz znów była moim marzeniem. Wróciliśmy do punktu wyjścia, do bariery, której nie da się przełamać. A kiedy już wszystko runie, to zawala się na dobre. Bez zbędnych rozczarowań. Już teraz bez rozczarowań.
- Cześć Harry.- rzuciła oschle w moim kierunku i wyminęła mnie sprawnie uważając, by przypadkiem mnie nie dotknąć. To mógłby być dla mnie pewien sygnał. Czy ona naprawdę była taka chłodna, czy tylko grała to całe zapomnienie ? A może faktycznie nic już do mnie nie czuła? Co robiła przez cały rok? Czyżby naprawdę o mnie zapominała. Przeczesałem ręką włosy.
Oliwia podeszła do stolika porwała w locie dwa kieliszki wódki i podeszła do Zayna. Pocałowała go w policzek. Szepnęła mu coś do ucha, po czym podała kieliszek. Błędne koło. Trudno było nie zauważyć, że historia lubi się powtarzać. Tym razem jednak nie czułem zazdrości. Tylko czysta złość. Nie na Zayna, tylko na Oliwie. Co ona próbowała mi udowodnić? Jaką jest suką? Była. Owszem. A mimo to i tak ją kochałem. Wiedziałem ,że nie jest sobą. Po co ona tak raniła i mnie, i Zayna? Mu robiła nadzieje, mnie przyprawiała o wściekłość, gdy musiałem na to patrzeć. Czy naprawdę liczyła na to, że będziemy się tak przepychać? Ja się w to nie bawiłem.
Odwróciłem głowę i zamarłem. Przy barze, kilka metrów ode mnie stała dziewczyna. Niska blondynka. W klubowym świetle mogłem dostrzec jak błyszczą się jej niebieskie oczy w kształcie migdałów. Dziewczynę już niewątpliwie znałem. Ruszyłem przed siebie chwiejąc się niepewnie. Emily… Rozbrzmiewało w mojej głowie. Trudno. Przecież nasz związek i tak się rozpadał, a ja nie zamierzałem zadzwonić. Miałem nadzieje, ze Emily znajdzie sobie szybko pocieszenie. Wiedziałem, że to potrafi.
Teraz jednak moje myśli zajmowała dziewczyna stojąca z przodu. Z tyłu czułem przewiercające mnie spojrzenia przyjaciół, ale nie odwróciłem się. Chciała grać? Zagrajmy.
- Cześć, Kochanie, czyżbyśmy się znów spotkali?- zagadnąłem do dziewczyny sączącej najprawdopodobniej malibu. Zmierzyła mnie spojrzeniem od stóp do głów i uśmiechnęła się szelmowsko.
- Nie Kochanie, tylko Mary.- powiedziała. Już byłem pewien, że nikogo z nią nie pomyliłem. Mary pochyliła się w moją stronę i szepnęła mi prosto w usta.
- To chyba jakiś znak..- poczułem jej dłoń przesuwającą się po moim udzie.
- Spotkałaś kogoś interesującego w Londynie? – zapytałem chcąc odwlec moment, na który ona czekała.
- Już teraz tak..
- Yyh.. Harry?- obróciłem się leniwie i spojrzałem na siostrę. – Mógłbyś..?
- Nie, nie mógłbym. Właśnie idę z Mary na parkiet. – puściłem dziewczynie perskie oczko i pociągnąłem ją na parkiet. Z tłumu dostrzegłem tylko plecy Gemmy.

- Zdradźmy ich.- szepnęłam do Zayna. Już któryś raz tego wieczoru. Teraz kiedy patrzyłam jak Harry lawiruje z jakąś podobną do mnie blondynką bardziej chciałam go ugodzić. Tak by zabolało, tak jak mnie bolało przez pół roku. To, że dziewczyna była do mnie podobna świadczyło albo o tym, że Harry dalej mnie kocha, czego wcale nie byłam pewna, albo o tym, że zadowolił się tylko podobną do mnie dziewczyną. Była też jeszcze jedna opcja. Może Harry się po prostu mścił. Bardzo chciałam by była to ta ostatnia opcja. A może pierwsza.? Odetchnęłam głęboko i przeniosłam wzrok na Zayna. Miał niepewną minę. Tak jakby domyślał się, że jest tylko w pewnym sensie narzędziem do spełnienia moich własnych celów. Nie chciałam by tak było, ale.. Mówienie, że nic na to nie mogę poradzić też było jednym wielkim kłamstwem. Teraz wszystko zależało od Zayna. Pomoże mi?
Wiedziałam, że chłopak mi pomoże. Był moim przyjacielem i wyrzekał się wszystkiego by tylko móc być chwilę ze mną. Bałam się tego. Bałam się, że jego uczucia się zmienią, że Zayn zacznie walczyć, ale on był zawsze tak samo skryty. Chciał mojego szczęścia.. Czemu to właśnie to nie było kluczem do mojego serca? Może po prostu lubiłam drani, lubiłam chłopców, przez których dosłownie wariowałam z miłości.
Byłam już z Zaynem na parkiecie. Wokół mnie wili się ludzie spragnieni swoich ciał i bliskości. Dotykali mnie obcy mi ludzie, ocierali się o mnie spoceni chłopcy. Poddałam się temu choć niechętnie. Poczułam na tali dłonie przyjaciela. Popatrzyłam na niego.. A raczej za niego. Nie mogłam się powstrzymać, by nie spoglądać na Harrego. Pociągnęłam Zayna tak by być bliżej pary, która była sobie coraz bliższa. Ścisnęło mi się gardło. Moja własna gra sprawiła, że to ja byłam zazdrosna. Nie miałam pojęcia co się dzieje. Zayn powoli zaczął się domyślać o co chodzi. W pewnym momencie odepchnął mnie lekko.
- Liv, ja nie chcę.- powiedział.
- Zayn.. O co ci chodzi?
- Nie udawaj głupiej. – złapał się za głowę. Wokół mnóstwo ludzi świetnie się bawiło, a my staliśmy w tym tłumie i nie czuliśmy tej imprezowej atmosfery.
- Ja nie chcę być tylko twoją zabawką, oky? Nie wykorzystuj mojej słabości do siebie. Dobrze wiesz co do ciebie czuję i z szacunku do mnie mogłabyś przestać się mną bawić? Chciałaś zostać przyjaciółmi uszanowałem twoją decyzję, teraz ty uszanuj mnie, proszę.
- Zayn, ja nie..
- Owszem. – powiedział. Jednak nie odszedł ode mnie. Przytulił mnie.
- Przepraszam. – wydukałam nie rozumiejąc co się dzieje. Czyżby mój przyjaciel naprawdę mnie bardziej lubił? Nie, żebym się tego nigdy nie spodziewała, ale żeby aż tak szybko? – Przepraszam. Naprawdę.
Zobaczyłam jak Harry zaczął się nam przyglądać, jak tak staliśmy na parkiecie objęci. Jego nowa dziewczyna coraz bardziej go obłapiała, a on wydawał się nieobecny. Wyglądał jakby chciał ruszyć. Już miałam nadzieję, że coś zrobi… W tej chwili Zayn mnie pocałował. 
*** 

Nie popisaliście się kotki..;c  A ja już mam dość proszenia was o komentarze.. Przecież tu nie o to chodzi.. Jednak jest to w pewnym stopniu przyczyną mojej dzisiejszej decyzji. Mam napisanych 32 odcinki, miało być ich dużo więcej, ale ja nie mam czasu pisać dla kilku osób, choć obserwatorów mam znacznie więcej. Nie jestem osobą, która łatwo się poddaje, ale to już chyba dla mnie trochę za dużo.. Tak, więc postanowiłam dopisać do moich 32 rozdziałów szybki koniec, przez co niektóre wątki mogą zostać niedokończone, bądź pominięte, ale w pewnym sensie wy mnie do tego skłoniliście. I może macie rację już za dużo istnieje w tym całym "blogowym " środowisku i mogę się nudzić. Rozumiem i akceptuję. Chciałam wam tylko powiedzieć, że zaczynamy się powoli żegnać, bo wątpię, że jeszcze kiedyś cokolwiek napiszę, chyba, że dla samej siebie lub pod innym pseudonimem... Chyba, że zdarzy się cud. Jest tylko taki problem, że ja nie wierze w cuda..

Dzisiaj mam nadzieję, że odcinek jednak się podobał, i że was względnie zadowoliłam; )) Zaskoczyłam? Nawet jeśli nie to hm.. co będzie dalej? 

Do zobaczenia! Pozdrawiam.!
~H.

Z pytaniami, zagadnieniami, problemami, czy chęcią rozmowy proszę zgłaszać się na moje gg. 43297053

wtorek, 18 września 2012

Odc. 27


27.
Nie mogłem usiedzieć w domu. Chwile oczekiwanie wlokły się  niemiłosiernie, a w głowie miałem tylko jedno.: By ją zobaczyć, choć przez chwilę. Tak długo na to czekałem. Cały rok. Tak mówiło moje serce, ale mój rozum nie zgadzał się. Co z Emily? Ona czekała. Czekała, czekała aż ją przeproszę, aż znów będzie mogła się do mnie  przytulić. Nie wiedziałem, czy Emily naprawdę mnie kocha, ale czemu miałem zakładać, że nie. A nawet jeśli.. Ja przecież byłem nieuczciwy. Musiałem się wysilać na słodkie słówka, kiedy wcale tak nie myślałem. Nie miałem pojęcia na ile ona mi wierzy, ale to już mnie nie obchodziło. Kobiety lubią drani. Wiedziałem jednak, że Emily chce to usłyszeć, to jedno słowo, które będzie tylko dla niej, a którego ja nie jestem w stanie jej dać.: Kocham. Aż takim draniem  nie byłem.
Wstałem z łóżka i zacząłem się kręcić po pokoju niczym pies goniący własny ogon. Bez celu. Złapałem się za głowę i nie myśląc więcej wyszedłem do salonu. Był tylko Niall. Reszta rozeszła się po swoich domach.
-Gemma kazała ci mnie pilnować? - zapytałem. Niall chciał coś kręcić, ale w końcu przyznał, że został dla mojego bezpieczeństwa. Uśmiechnąłem się z wdzięcznością.
- Dzięki, ale nie trzeba było. Nie podetnę sobie nadgarstków. - powiedziałem sarkastycznie. - Co wy byście beze mnie zrobili?
- Nie wiem, Harry. Najlepszy głos w zespole..- powiedział żartem Niall. Zaśmiałem się.
- Idę się przejść.- Blondyn wstał.- Sam. Wybacz, Niall. Potrzebuję samotności i powietrza.
- Wyjdź na balkon. Inaczej Gemma da mi popalić.
- Wiesz co zrobić, żeby załagodzić jej ból. - uśmiechnąłem się znacząco. Niall zawstydził się, ale zaśmiał idealnie maskując swój wstyd.
Chwyciłem w locie sweter leżący na oparciu kanapy i wyszedłem  w wieczorny krajobraz Londynu. Słonce właśnie powoli przygotowywało się by zgasnąć nad miastem. Nie wiedziałem, gdzie idę, ale dałem sie prowadzić swojemu przeczuciu, sercu. Jakaś niewidzialna siła pchała mnie do przodu, a ja nie chciałem jej się opierać. Po chwili wszytko już było jasne.

Zatkało mnie. Gemma siedziała przede mną i wpatrywała się w szybę kawiarni. Zresztą nie tylko ona. Cała kawiarnia wpatrywała się w szybę. Gdy tylko się obróciłam natychmiast zrozumiałam dlaczego. Nie codziennie widzi się stojącego na ulicy Harrego Stylesa.
Zaczęłam spazmatycznie oddychać.
- Oliwia? Nic ci nie jest?- zapytała zmartwiona Gemma chwytając mnie za rękę. Ktoś zaczął piszczeć. Cały tłum wylał się z kawiarni na ulice.
- Idę.!- wyrzuciłam z siebie jednym tchem i wybiegłam omijając błagający o autografy na serwetkach tłum szerokim łukiem. Słyszałam jak Ge mnie woła, ale nie zatrzymałam się dopóki nie wpadłam do parku, z którego przyszłyśmy i opadłam na pierwszą lepszą ławkę.
- Oliwia?
- Co mam powiedzieć..? - zapytałam łapiąc się poręczy. Terapeuta zawsze powtarzał, że muszę zapomnieć. Zaczęłam przypominać sobie techniki. Ból był wtedy mniejszy.
Po chwili byłam spokojna.
- Czemu wyszłyśmy?- zapytałam. Gemma zrobiła wielkie oczy.
- Harry...
- Jaki Harry? Nie znam żadnego Harrego.
- Oliwia..- wyszeptała Gemma.- Nie rób mi tego. Nie znów. Znasz go. Ja wiem, że to boli, ale nie możesz zapomnieć Harrego. Nie rób tak, to nie jest dobre.
- Gemma, ja przez niego wariuje...
- Nie jesteś w tym osamotniona. - usłyszałam. Na ścieżce stał chłopak, którego chwile temu widziałam na ulicy. Moje serce zrobiło dwa koziołki, a potem gwałtownie przyspieszyło. Bezskutecznie próbowałam uspokoić oddech.
Harry stał przede mną niczym nigdy nic i wyglądał trochę menelsko. Nie jak dawny Harry. Zaczęłam się zastanawiać, gdzie się podział ten nienaganny, elegancki Harry, którego wyzywałam od gwiazd. Chłopak przede mną miał sińce pod oczami, które mówiły albo o wielkim zmartwieniu albo o całonocnej imprezie i niewyspaniu. Włosy miał w nieładzie, ale ubrany był czysto z wyjątkiem porozciąganego starego swetra. Mimo wszystko nie mógł sobie pozwolić na większe zaniedbanie. Reszta zespołu by mu nie pozwoliła. Jednak.. Oczy nic się nie zmieniły. Ciągle patrzyły na mnie tym samym przenikającym wzrokiem. Teraz Harry nieudolnie starał się ukryć czułość w spojrzeniu. W pewnym momencie jednak mu się udało, a ja zgłupiałam.
- Co ty tu robisz, Harry? Po co tu przyszedłeś?- zapytałam szorstko. Zobaczyłam jak Gemma stara się po cichu oddalić. - Zostań. Ge.
- Ale.. Ale, chyba musicie sobie parę spraw wyjaśnić..- zasugerowała Gemma. Harry wbił w nią wzrok.
- Nie będziemy sobie nic wyjaśniać...- powiedziałam, ale Harry przerwał mi oburzony.
- Jak to nie?! Nie sądzisz, że jesteś winna mi kilka słów wyjaśnienia..? Kilka, pieprzonych, słów!
Zaśmiałam się.
- Nie teraz, Harry. -spojrzał na mnie pytająco. - Teraz radzę uciekać..
Harry spojrzał w bok i zaklął. Kilka fanek biegło w jego stronę. Długo się nie zastanawiał. Wziął nogi za pas i pobiegł w głąb parku. Zaczęłam się śmiać, a Gemma patrzyła na mnie z przejęciem.. Co ja wyprawiałam...

Gemma trzymała mnie za rękę, gdy zbliżaliśmy się do apartamentu Zayna. Już nie mieszkał w kompleksie, z czego bardzo się cieszyłam. Portier bez problemu wpuścił nas na górę dzięki Gemmie, którą już znał. Stanęłyśmy przed brązowymi drzwiami, zadzwoniłyśmy i czkałyśmy aż Zayn nam otworzy.
- Może go nie ma?- zapytałam.
- Musi być. Umówiliśmy się wprawdzie, że przyjdę do niego jutro, ale.... Zadzwonię jeszcze raz.
Dzwonek został naciśnięty jeszcze kilka razy aż w końcu drzwi się otworzyły. Zayn stał bez koszulki w niezapiętych spodniach i patrzył na mnie jak na ducha.
- Cześć..- przywitałam się.- Możemy wejść?
- Eee.. To chyba nie najlepsza chwila.- wydusił wreszcie. Ścisnęło mi się gardło. Czyżby.. Co się działo.?
- Że co?! Zayn.! Nie rozumiem cię... Masz bałagan.. Trudno! Najpierw chcesz, a potem.. - Gemma popchnęła go lekko. - Wchodzimy.
- Gemma, może nie jest to najlepszy pomysł...- szepnęłam.
- Pieprzysz.. Jaką masz tajemnice, Zayn?- syknęła do chłopaka. On nie próbował jej zatrzymywać tylko przełknął ślinę. Z głębi domu wyszła niska blondynka o niebieskich oczach... W jego koszuli. Tylko koszuli. Gemma stanęła wryta.
- Gemma, Oliwia - Carla. - przedstawił nas Zayn. Uśmiechnęłam się z bólem i pomachałam dziewczynie.
- Idziemy, Ge. - powiedziałam.
- Ale..
- Idziemy!- krzyknęłam i puściłam się biegiem korytarzem. Myśli rozsadzały mi głowę. Jedna jednak była szczególnie wkurzająca... Dlaczego dziewczyna była moim lustrzanym odbiciem?

Wybiegłam na zewnątrz mijając zdezorientowanego portiera. Gemma wypadła za mną.
- O shit. Ona wyglądała…
- Jak ja. Wiem. I nie wiem co się dzieje. Idę do domu.- powiedziałam i zaszurałam butami w żwirze wysypanym na podjeździe.
- Ale..
- Spotkamy się niedługo, Ge. – uśmiechnęłam się i odeszłam. Daleko jednak nie naszłam.
- Liv.! – obróciłam się i zobaczyłam biegnącego w moją stronę Zayna. W biegu naciągał na siebie koszulkę. Dopadał do mnie i uścisnął mnie mocno jakbym miała zaraz stąd odejść i nigdy nie wrócić. Zdałam sobie sprawę, że nie powinnam się wściekać na Zayna, przecież nie zrobił mi nic złego. Miał prawo spać z kim zechce.
- Matko, Liv. W końcu. Gdzieś ty była? Strasznie się martwiliśmy..- Zayn wypluwał z siebie słowa z szybkością karabinu maszynowego.
- Może nie powinnam się wszystkim chwalić gdzie byłam.- zaśmiałam się i zerknęłam na Gemme. Przyjaciółka na początku nie wiedziała co ma zrobić, ale po chwili zaczęła się śmiać.
- Te „wakacje”  bardzo ci się przydały..- wydusiła Gemma pomiędzy zaciąganiem się powietrzem.
- Też tak myślę.. Co tam u Ciebie Zayn? Wyrosłeś.- znów się zaśmiałam.
- Nie wiem, gdzie byłaś, ale chyba wróciła stara Liv.
- Myślę, że tak!- krzyknęłam i zaczęłam się kręcić wokół własnej osi.- I jest mi z tym naprawdę dobrze! Chyba mi pomagasz, Zayn…- powiedziałam, a chłopak mnie złapał.
- Mam nadzieję.
- Bądź przy mnie Zayn, pomóż mi. Nie daj zwariować. – szepnęłam mu do ucha tak by tylko on słyszał.
- Zawsze. – odszepnął.
- Zdradźmy ich. – cmoknęłam go w policzek i odeszłam machając do Gemmy. Wróciłam.

***

PRZEPRASZAM! Przepraszam, że często mnie u was nie ma.. Cholernie mi przykro z tego powodu i wiem, że będę musiała nadrabiać, ale aktualnie dobrze, że znajduje te chwilki by tu coś na szybko dodać. Dobrze, że mam aż tyle napisane do przodu, bo na pisanie wgl nie mam czasu. Ten rok ma być zakręcony i skończyć się w zależności od mojej pracy i szczęścia sukcesem lub wielką porażką..; xTak, więc bardzo was przepraszam, no ale kurde, gdyby doba była dwa razy dłuższa.. Niestety nie jest, więc..

Dla was w ramach przeprosin odcinek może dość, ale w pewnym sensie wracamy do punktu wyjścia i mamy wszystkich w komplecie co niesie ze sobą hm.. różne sytuacje.. ; )) No i przywitajcie się ze stara Oliwą tylko z mocniejszą dupą, bo teraz ona tu będzie rządzić. Tylko w jakim sensie, hm? No cóż to się dopiero okaże.; ))

AA. I może trochę spóźnione, ale wypada, żebym złożyła życzenia Niallowi, który już jest starą dupą i skończył latek 19-naście! Sexu z zabezpieczeniami, kotku,.;** 

To tyle ode mnie... O czymś zapomniałam? Jak tak to przypominajcie w komentarzach bądź na gg, które gdzieś tam jest pod poprzednimi postami..; )
 Do usłyszenia.;*
Pozdrawiam.!
~H.

wtorek, 11 września 2012

Odc. 26


26.

Kochana Oliwio,
Wiem, że się nie widziałyśmy bardzo długo jednak nie chciałabym, byś pomyślała, że to wszystko moja wina. Bardzo chciałam się z tobą spotkać, ale nie mogłam.. Nie wiem, czy zrozumiesz, nie musisz, a ja nie chcę o to nikogo obwiniać. Wiem, że to bardzo delikatna sprawa, której nie chcę poruszać listownie, a nawet słownie.
Chciałabym, żebyś tylko wiedziała, że było mi bardzo ciężko kiedy wyjechałaś bez pożegnania, kiedy cię zabrali. Bardzo tęskniłam i byłam tym strasznie wstrząśnięta. Nie wspominając o moim barcie, czego robić nie będę, ze względu na ciebie i na niego. Nie wiem, jak teraz sprawy stoją między wami. Czy w ogóle coś jest. Ale nie poruszajmy tego tematu.
Piszę do ciebie ten list, ponieważ dowiedziałam się, że jesteś w Londynie. Pod koniec sierpnia, dokładnie za kilka dni również będę w Londynie, ponieważ wracam na uczelnie. Będą ze mną nasi przyjaciele, ale to ja bym bardzo chciała z tobą porozmawiać. Wyjaśnić nasze ostatnie spotkanie, brak pożegnania i dowiedzieć się jak spędziłaś ten rok. Ja bardzo tęskniłam.. Bardzo.
Mam nadzieje, że u ciebie wszystko w porządku i powiesz mi dlaczego uciekłaś od nas. Od ludzi, którzy cię kochają. Nie będę się już rozpisywać. To tylko krótki list z zapowiedzią naszego przybycia, nie będę cię zadręczać sentymentalnymi stwierdzeniami, wiem, że tego nie lubisz. Jak się zobaczymy to porozmawiamy i obiecuję, że wtedy nie będę się hamować.

Kocham, Gemma

Ps. Nie chciałabym się spotykać u ciebie w domu z pewnych powodów, z których nie wiem czy zdajesz sobie sprawę. Spotkajmy się w parku, niedaleko twojego domu w przyszłą środę o 17. Jak nie przyjdziesz nie pozostawisz nam wyboru.

Czytałam ten list już czwarty raz. Nie był wzruszający, ani piękny. Był po prostu chęcią. Niewypowiedzianymi myślami i wielką tęsknotą. Zagubiona łza skapnęła na papier rozmazując litery. Czy naprawdę miałam się czego bać.? Teraz kiedy już wszystko wróciło, choć tak bardzo nie chciałam. Czy naprawdę byłam taka słaba.? Otarłam łzę wierzchem dłoni. Nie już nie byłam ta Oliwią. Emma nauczyła mnie walczyć, zapominać i nie przejmować się przeciwnościami. Musiałam stawić temu czoła. Gemma, Zayn, Niall, Liam, Louis.. I Harry. Pamiętałam ich. Wszystkich. Zawsze ich pamiętałam, ale nie chciałam dopuszczać do siebie tych myśli. Skutecznie zapominałam i Harry już nie nawiedzał mnie w snach. To był błąd. Teraz musiałam się rozprawić z duchami przeszłości. Raz na zawsze.
Wstałam gwałtownie i poszłam do Marka.
- Daj mi numer Gemmy. Wiem, że masz.- powiedziałam bez ogródek.
- Nie wiem czy mogę to zrobić. – usłyszałam w odpowiedzi.
- Muszę się rozprawić z przeszłością, a ty powinieneś mi pomóc. Inaczej znajdę inny sposób. Daj numer, Mark.
Chłopak nie pewnie sięgnął po telefon i podał mi numer. Szybko wystukałam go na klawiaturze i napisałam krótką wiadomość.
Dzisiaj w parku. O 17. Proszę..
Oliwia.

-Harry? Idziesz?- zapytała mnie Gemma. Wzruszyłem ramionami, ale wiedziałem, że odpowiedź jest prosta i z góry przeze mnie ustalona.
- Nie.- rzuciłem beznamiętnie jakbym mówił  czy chcę kanapkę.
- Czemu?- zdziwiła się Gemma.
- Jak to czemu?- żachnąłem się. Czy ona naprawdę była aż tak ślepa?- Ponieważ nie chcę, żeby historia się powtórzyła.. Jest dokładnie tak samo.. Mam trudną sytuację z Emily i muszę ratować swój związek. Nie wiem co zrobię, gdy zobaczę się z Oliwią. Po drugie sama jeszcze niedawno mówiłaś, że muszę zapomnieć.. Żyć jak dawniej.. I mimo..- zawahałem się.- … wszystko muszę sobie odpuścić. Wybacz.
- Nie rozumiem cię, Harry. Myślałam, że ją kochasz. Zdecyduj się wreszcie!
Nie mogłem zdradzić Gemmie, że Oliwia wzbudza we mnie te same uczucia co rok temu, choć już to zrobiłem. Nie chciałem mówić tego znów, po raz kolejny. Nie mogłem też się z nią spotkać. Bałem się. Po prostu. A jakby coś znów poszło nie tak. Z tego co Gem mówiła o ich wizycie u niej jasno wynikało, że Oliwia nie chce mieć ze mną , ani z nikim z nas nic wspólnego. Z tego co znałem jej charakter mogłem jedynie stwierdzić, że prosi o spotkanie by się oficjalnie pożegnać, a ja nie chciałem w tym uczestniczyć. Miałem już dosyć wstrząsów.
- A ja myślałem, że to nie twoja sprawa. – odburknąłem siostrze zabrałem mój sok stojący na ławie i poszedłem do góry. Przystanąłem na półpiętrze. Wiedziałem, że nie ładnie podsłuchiwać, ale czasem…
- Harry ma rację Gemma.  Odpuść mu. Poza tym sądzę, że nikt z nas oprócz ciebie nie powinien iść. Ona napisała tylko do ciebie. Idź sama..-n usłyszałem Liama. Wiedziałem, że będzie tak jak powiedział. Liam zazwyczaj mówił rozsądnie. Nie było więc sensu dłużej słuchać. Wszedłem do pokoju cicho zamykając za sobą drzwi i czekałem na  rozwój wypadków, na powrót mojej siostry.

Beznamiętność. Stałam przy jednej z drewnianych ławek w parku i nic nie czułam. Jedynym bodźcem, który do mnie dochodził był wiejąc wiatr. Poprawiłam kołnierz kurtki, by choć trochę osłonić się przed już zimnym wiatrem. Przestępowałam z nogi na nogę czkając na nieuniknione.
Dopiero gdy na horyzoncie ukazała się znajoma postać moje serce zatrzepotało, a moje wnętrzności zaczynały być oblepiane przez roje obrzydliwych robaków. Już z daleka poznałam, że to ona po specyficznym sposobie poruszania się. Moment, a była koło mnie.
- Cześć. – przywitała się Gemma niepewnie. Uśmiechnęłam się słabo, ledwie widocznie i odpowiedziałam chłodno.
Jeszcze przed chwilą miałam jej wiele do powiedzenia. W głowie układała mi się cała przemowa. Teraz miałam pustkę. Nie wiedziałam od czego zacząć, jakich użyć słów. Wszystko stało się bardziej skomplikowane.
- Nie wiem co powiedzieć. – przyznałam się. Usiadłam na ławce i zaczęłam wpatrywać się przed siebie. Gemma do mnie dołączyła.
- Myślę, że nie powinnaś do mnie dzwonić, przychodzić.- wreszcie wydusiłam z siebie.
- Oliwa, posłuchaj.. Nie mam zielonego pojęcia czemu nie chcesz mnie widzieć.. Co się stało..? Gdzie byłaś przez ten rok..? Chyba należą mi się wyjaśnienia, nie sądzisz? A potem możemy się nigdy więcej nie spotkać, pod warunkiem, że i ty mnie wysłuchasz.
 Zaśmiałam się lekko choć nic śmiesznego w tym nie było. Cała sytuacja była wręcz grobowa.
- Dobrze. – powiedziałam patrząc na nią. – Dobrze powiem ci gdzie byłam, co się ze mną działo i jak się czułam… Jak się czułam kiedy najlepsza przyjaciółka zostawiła mnie w szpitali bez słowa.. ! Oky, mogę to jeszcze zrozumieć.. Czemu nie. Może miałaś obiad na gazie i ci się spieszyło. Ale spokojnie, spokojnie nie mam pretensji.. – odetchnęłam głęboko tak jak mnie uczyli w zakładzie.
- A powinnaś.. Ale przepraszam cię bardzo. Kazano nam wyjść, oky? Miałam się z nimi kłócić.. A następnego dnia cie już nie było. Odeszłaś bez słowa..
- Kto ci kazał wyjść?- zapytałam z frustracją.
- ..Personel. – wyjąkała Gemma. Znałam ją, ale nie chciałam dociekać czy kłamie. Teraz to było bez różnicy.- A co z twoim odejściem..? Mnie obwiniasz, za to, że poszłam na chwile do domu.. Ty wyjechałaś na rok. Gdzie byłaś?
- Tam gdzie trafiają ludzie w horrorach. Gdzie przy życiu trzyma cię magiczna tabletka, a jedynym twoim towarzystwem są ludzie tacy jak ty i ci co chcą ci pomóc na wszelkie sposoby. W miejscu gdzie umierasz jak tylko tam wchodzisz, a potem poznajesz tam świetną dziewczynę, która pomaga ci wyjść z tego szajsu!- uniosłam się. Gemma popatrzyła na mnie zdziwiona i przerażona zarazem.
- Byłam w Kanadzie. W psychiatryku. Teraz rozumiesz? Przez ciebie i twojego brata, głównie przez niego.. Jak on miał na imię.? Zresztą nieważne.. Przez was wsadzili mnie do psychiatryka i kazali zapomnieć. Gdyby nie Emma nie przyszło by mi to tak łatwo. Tyle nocy krzyczałam przez sen jego imię.. Już nie chcę pamiętać.. Jednak ty wszystko zepsułaś .Cały rok terapii przepadł gdy pojawiłaś się pod moimi drzwiami.. I co ja mam teraz zrobić?! Odciąć się. Pamiętam, ale nie chcę rozumiesz.. Nie chcę!
Gemma zaczęła płakać jak dziecko. Nigdy jej nie widziałam w takim stanie. Roniła łzy. Zamknęłam oczy i poczułam jak spod moich powiek wyrywa się słona kropla.
- Przepraszam…-chlipnęła Ge. – Tak bardzo cię przepraszam.. To nie moja wina.. A Harry..
Zaczynało mi mięknąć serce. Stare uczucia znów powróciły, a rana znów się otworzyła. Mogłam zacząć wszystko od nowa, ale czy chciałam.?
- Kocham cię, Oliwia. Jesteś moją siostrą, której nigdy nie miałam .. I nie rób mi tego..
Zaczęłam płakać. Tak bardzo mi jej brakowało. Ich wszystkich. Nikt ich nie mógł zastąpić nawet jakbym bardzo chciała. Było to po prostu awykonalne.
- Już wszystko w porządku Ge.. Już będzie dobrze..- wyszeptałam głaszcząc ją po głowie. Podniosła się.
- I ty to mówisz? Jeszcze chwilę temu chciałaś mnie opuścić na zawsze.
Wstałam i mocno ją przytuliłam.
- Stara Oliwia, ale nowa Oliwia chce zacząć żyć od początku. Ze starymi przyjaciółmi.
Gemma odwzajemniła uśmiech./
- Teraz będzie już wszystko dobrze..- otarła łzy. – Chodź na kawę opowiesz mi wszystko.

I znów było jak dawniej. Siedziałyśmy w zatłoczonej kawiarni i śmiałyśmy się ze wszystkiego, choć w zasadzie nie było z czego się śmiać. Wspominałyśmy stare czasy, a ja pełna przejęcia opowiadałam o Emmie.Chwile później zmieniłam temat.
- Czyli jednak jesteś z Niallem?- zapytałam uśmiechnięta.
- Tak. Długo nam to zajęło, zanim się ujawniliśmy, ale myślę, że on jest tym chłopakiem , z którym chce być. Kocham go tak jak kiedyś kochałam Marka. Na szczęście moje młodzieńcze uczucie wygasło, a i Mark ma teraz pewnie inne sprawy na głowie. – powiedziała, a ja się zawstydziłam. Zajmowałam się tylko swoimi problemami i nawet nie zapytałam Marka o jego. Zrobiło mi się głupio, więc zmieniłam temat.
- A Liam? Zayn? – zaśmiałam się.- Louis? Co u nich?
- Liam dalej jest z Danielle to chyba już na dobre. Jest im razem bardzo dobrze. Zayn ostatnio mniej gwiazdorzy, taki stary Zayn i bardzo za tobą tęskni. Staje zawsze w twojej obronie jak lew, może powinnaś się z nim spotkać?- zasugerowała, a ja tylko kiwnęłam głową i czekałam na dalszą część relacji. – Louis to Louis. Wszędzie jest i jest najbardziej lojalnym chłopakiem jakiego znam. Tylko w miłości ostrożny. Ostatnio zaczął się na poważnie spotykać z pewną dziewczyną. Eleanor. Pierwsze wrażenie zrobiła w porządku..
- No to wam się układa. Świetnie.- powiedziałam z uśmiechem na ustach.
- O Harrego nie zapytasz?- mój uśmiech momentalnie zgasł.
- Co tam u Harrego? – z trudem wypowiedziałam jego imię.
- Właściwie nie wiem co mam ci powiedzieć. Nie wiem czemu ci to podsunęłam. Harry przez ostatni rok…Chyba nie ja to ci powinnam powiedzieć.
- A kto?- Zapytałam choć znałam odpowiedź.
- On.
- Będzie trudno, bo na razie nie chcę go widzieć. Mam nadzieję, że rozumiesz.- Gemma pokiwała głową.
- Rozumiem, ale nie unikniesz tego. Przyjdzie czas kiedy będziesz musiała stawić mu czoła.
- Niech to będzie później. Nie teraz.
- Chyba nie masz wyboru.- usłyszałam grobowy głos mojej przyjaciółki...

***

Miałam dodać w niedziele, ale nie komentowaliście za ładnie.. Poza tym mam masę rzeczy na głowie i dobrze, że choć teraz znalazłam chwilkę. xd

Przepraszam, za ten patetyczny list, chyba troszkę mi nie wyszedł. Może to przez natchnienie "Dumą i uprzedzeniem".;xd Mam nadzieje, że jakoś przebrnęliście.;p 

Dziękuję za wszystkie komentarze, nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy. Myślicie, że dacie radę tym razem 15 komentarzy do soboty? Jak tak to dodam nowy! ;)) Powodzenia.; xd

Pozdrawiam.!
~H.

piątek, 7 września 2012

Odc. 25


25.
Londyn. Miasto, które już mnie nie przerażało tak jak kiedyś. Teraz było pięknym, ale zatłoczonym i jakby nie patrzeć zwykłym miastem z perspektywami rozwoju. Zamieszkać miałam w niewielkim domu z czerwonym dachem na obrzeżach Londynu. Dom nie miał białego płotka, ani zielonej trawki. Nie był jak z banalnych opowiadań, ani jak z " Ani z Zielonego Wzgórza". Była to zwykła szeregówka pokrywa czerwoną dachówką o ceglanych ścianach. Z brązowych drzwi odchodziła farba, a trawa przed budynkiem była miejscami wybrakowana, lub przerośnięta chwastami. Nic specjalnego. W środku jednak widać było rękę Marie. Nie było jednak tej atmosfery co w Holmes.
Teraz, gdy myślałam o Holmes Chapel jedyne z czym mi się kojarzyło to ten piękny dom, w którym spędziłam tyle świąt. Dom mojego taty. Dom Marie.
Nacisnęłam na klamkę i weszłam do środka. Do nowego domu w Londynie.  Z kuchni wychyliła się moja macocha.
- Jak spacer? Udał się? Podoba ci się Londyn? - zaczęła mi zadawać mnóstwo pytań. Przybrałam swój najpiękniejszy uśmiech i odpowiedziałam lekkim tonem.
- Tak, bardzo, choć widziałam zaledwie małą część. Na szczęście macie tu bardzo blisko przystanek autobusowy, więc będę miała jak dojeżdżać na uczelnię.
- Oj, nie będziesz musiała, słonko. Twój tato będzie cię podwoził przed pracą.
- Nie jestem inwalidką. - powiedziałam ciągle stojąc w korytarzu. - Poradzę sobie.
- Nie chciałam, żebyś tak to odebrała. Waldek i tak ma po drodze. - uśmiechnęłam się słodko. Odwzajemniłam uśmiech, choć bardzo niechętnie.
- A co tam u twojej koleżanki? Emmy, tak?- zagadnęła Marie. Westchnęłam łapiąc poręcz schodów. Nie chciałam z nią rozmawiać na ten temat.'
- Wszytko u niej w porządku. Nadal nie otrzymała pozwolenia opuszczenia zakładu, ale już niedługo.- odpowiedziałam uprzejmie.
- A co..
- Marie przepraszam.- przerwałam jej. - Nie wydaje mi się, żeby to była twoja sprawa.
Marie się tego nie spodziewała. Przeprosiła mnie grzecznie i nim zdążyła zniknąć w kuchni ja wbiegłam na schody. Już drugi tydzień mieszkałam z ojcem i jedyne na co mi pozwalali bym mogła zrobić samotnie to krótkie spacery i to od niedawna. A od wszelakiej szczęśliwości i słodkości chciało mi się rzygać.
- Nie wytrzymam tego!- krzyknęłam wpadając do pokoju Marka. - Jak ty dajesz radę z tą przesłodzoną grzecznością?
- Nie zawsze tacy są. - powiedział zamykając laptopa i odwracając się w moją stronę na obrotowym krześle.- Spróbuj wrócić o piątej rano z imprezy zalana w trupa..
- Nie spróbuję. Nie spuszczają mnie z oka nawet na moment..- żachnęłam się siadając na łóżku.
- Zawsze możesz im strzelić gadkę na temat zaufania. Teraz kiedy Waldek ma tygodniowe szkolenie  mamę będzie ci łatwiej urobić. - uśmiechnął się do mnie. On jeden był po mojej stronie. Nie żebym nie lubiła mojej przybranej siostry, ale Annie strasznie na wszytko kablowała. Wszytko potrafiła powtórzyć matce. Unikałam, więc częstego kontaktu z nią. Miałam za wiele rzeczy, które starałam się ukrywać.
- Myślisz, że zadziała? - zapytałam.
- Jak nie spróbujesz to pewnie nie, ale zwykle działa. 
Uśmiechnęłam się do niego słodko.
- Nie musisz się do mnie uśmiechać jak do swoich terapeutów. - upomniał mnie Mark. Zaśmiałam się.
- Liv, zejdź na chwilkę\!- usłyszałam. Moja macocha wołała mnie z dołu.  Zrobiłam przepraszającą i jednocześnie prześmiewczą minę do Marka i bez słowa zeszłam na dół.
 Marie stała pod schodami z listem w ręce.
- Wiem, że nie powinnam ci tego dawać, ale to do ciebie. Nie jestem twoim ojcem i mam trochę inne spojrzenie na te sprawy, więc...- urwała i podała mi białą kopertę. Nieśmiało wyciągnęłam rękę i wzięłam list do ręki. Przeczytałam adres nadawcy,: Gemma Styles, Holmes Chapel. Mimowolnie list wypadł mi z ręki i leniwie poszybował w dół ku ziemi.
Przez chwilę tępo wpatrywałam się w kopertę. Nie mogłam jednak tak długo, to było niedopuszczalne.. Terapeuci kazali mi się z tym oswoić, z przeszłością. Schyliłam się chwiejnie i podniosłam kopertę. Następnie podałam ją Marie.
- Weź to. - oddałam jej białą kopertę wywierająca na mnie tak silny wpływ. - Możesz nawet przeczytać. Ten list nigdy nie przyszedł...

Trzy kolejne noce miałam niespokojne sny. Jakby wspomnienia, które tak naprawdę nie miały miejsca. Jakby przyszłość, przeszłość i teraźniejszość zarazem. wszytko było tak rzeczywiste, że budziłam się w nocy zalana zimnym potem. W moich koszmarach przewijały się twarze, obrazy, dźwięki i zapachy tak znajome, i tak dalekie, że nie mogłam rozpoznać. To wszytko gromadziło we mnie prawdziwą panikę, której nie umiałam zrozumieć i odeprzeć.
Na szczęście w tych chwilach był przy mnie Mark. Zawsze mogłam do niego pójść i się przytulić. Jak do Emmy. Był dla mnie bratem, pocieszycielem i obrońcą. Nie próbował mi niczego tłumaczyć, czy przypominać. Wiedziałam, że on wie. Wie wszytko, ale był cierpliwy i dla mnie, a nie przeciwko.

- Wyłącz to.. - powiedział idący obok mnie Mark, gdy weszliśmy do salonu. Na kanapie siedziała Annie i uporczywie wpatrywała się w telewizor.. Teraz zaczęła gorączkowo protestować. Znałam muzykę, która leciała ze standardowego pudełka XXI wieku.  Przystanęłam przed telewizorem i zaczęłam się w niego wpatrywać.
- Nie wyłączaj.- szepnęłam. Na ekranie jawiło się przede mną pięciu chłopców i kilka ładnych dziewcząt. Jednak to chłopcy przykuwali moją uwagę. Szczególnie jeden, który wypełniał mnie pustką. Chłopak miał gęste, ciemne kręcone włosy i dołeczki w policzkach. Wiedziałam jak się nazywał, ale bałam się sobie przypomnieć. Czy ja go znałam? Chyba znałam, ale trzymałam to wspomnienie tak głęboko zamknięte, że nie miałam jak się do niego dostać. A może po prostu nie chciałam? Zapewne.
Gdy tylko go ujrzałam poczułam coś na kształt ukucia, ale nie mogłam tego jednoznacznie zidentyfikować. Wszytko jakby działo się na zewnątrz, obok mnie. Następnie przyszła ogarniająca mnie pustka, a potem strach.
- Wyłącz! Wyłącz! Wyłącz!- zawołałam. Gdy tylko ekran zabłysnął czernią osunęłam się na kanapę. Strach mnie paraliżował. Tak bardzo bałam się sobie przypomnieć. Położyłam głowę kanapie. Nawet nie zorientowałam się kiedy zasnęłam zmęczona.

Obudziła mnie delikatna dłoń szarpiąca lekko moje ramie. Ocknęłam się i przetarłam oczy. Nad sobą zobaczyłam zmartwionego Marka. Byłam jednak zbyt zaspana by się tym należycie przejąć. Usiadłam i wyprostowałam się. Popatrzyłam w oczy mojego przybranego brata.. Wyglądał na przerażonego, smutnego i jednocześnie zaniepokojonego.
- Stało się coś?- zapytałam. Mark przysiadł obok mnie.
- Właściwie.. Ktoś na ciebie czeka za drzwiami.. Mogłabyś?- zdziwiłam się i przeraziłam. Kto to mógł być? Przecież byłam w Londynie. Zawahałam się.
- Idź. – pospieszył mnie Mark. Przygładziłam ręką rozczochrane włosy i obciągnęłam bluzkę, by się nie podwijała.
Wstałam ledwo trzymając się na nogach. Sama byłam zdziwiona. Nie miałam pojęcia czego się spodziewać. Nie powinnam się bać, ale jakaś irracjonalna część mnie kuliła się z przerażenia. Wyszłam na korytarz. Na schodach stała Annie.
- Czekasz na coś?- zapytałam nieuprzejmie. Dziewczyna złożyła usta w ciup i bez słowa pobiegła na górę. Wciągnęłam głęboko powietrze, które po chwili powoli wypuściłam i nacisnęłam klamkę….

Za drzwiami zobaczyłam siedzącego na schodach chłopaka. Miał ciemną karnację i ciemne włosy. Gdy tylko otworzyłam drzwi podniósł się gwałtownie wpatrując się we mnie czekoladowymi oczami. Na jego twarzy malowało się niedowierzanie, zdumienie i ulga. Uśmiechnął się niepewnie.
Przed nim stała dziewczyna. Włosy miała ciemne sięgające do ramion… I te rysy… To ona stała bliżej. Uśmiechnęła się szczęśliwa i lekko zakłopotana.
Gdy ich tylko zobaczyłam serce fiknęło mi koziołka. Starałam się wcale tego nie okazać. Stałam nie wzruszona z duszą na ramieniu. Zza bruneta wyszedł jeszcze jeden chłopak. Blondyn.. Stał niepewnie z tyłu jakby kazano mu tu przyjść, jakby to nie była najlepsza decyzja.
- Oliwia?- bardziej zapytała niż wymówiła moje imię dziewczyna. Znałam ja, ale to była jedna z \tych zepchniętych osób, których nie chciałam pamiętać. Których nie mogłam znać dla własnego bezpieczeństwa. Już wiedziałam czym to się kończy. Byłam szczęśliwa na ile mogłam i nie chciałam tego zepsuć.
Przechyliłam głowę i popatrzyłam posępnie i chłodno na dziewczynę. Brunetowi zszedł z twarzy uśmiech.
- Tak, ale czy państwo do mnie? Nic nie kupuję. – zapytałam drżącym głosem.
- Oliwa? To my nie pamiętasz nas?
- Jestem pewien, że pamięta.- wtrącił mulat. Uśmiechnęłam się kącikiem ust.
- Przepraszam bardzo, ale ja państwa nie znam. Do widzenia.- rzekłam i zamknęłam drzwi. Domowe drzwi udało mi się zamknąć, a drzwi wypuszczające duchy przeszłości już były rozwarte na oścież.. Wbiegłam do kuchni i zaczęłam przeszukiwać szafki.

***

Macie coś na nudne chwile w weekend.; )) Dzisiaj trochę nudno, ale rozkręcamy akcję.; xd

Jak będziecie ładnie komentować to w niedziele może dodam kolejny.;)

Proszę pod własnym komentarzem podać link do swojego opowiadania to wejdę.;)) Ale bez spamu, bo spamu nie lubimyy..; ))

Pozdrawiam.!
~H