piątek, 7 września 2012

Odc. 25


25.
Londyn. Miasto, które już mnie nie przerażało tak jak kiedyś. Teraz było pięknym, ale zatłoczonym i jakby nie patrzeć zwykłym miastem z perspektywami rozwoju. Zamieszkać miałam w niewielkim domu z czerwonym dachem na obrzeżach Londynu. Dom nie miał białego płotka, ani zielonej trawki. Nie był jak z banalnych opowiadań, ani jak z " Ani z Zielonego Wzgórza". Była to zwykła szeregówka pokrywa czerwoną dachówką o ceglanych ścianach. Z brązowych drzwi odchodziła farba, a trawa przed budynkiem była miejscami wybrakowana, lub przerośnięta chwastami. Nic specjalnego. W środku jednak widać było rękę Marie. Nie było jednak tej atmosfery co w Holmes.
Teraz, gdy myślałam o Holmes Chapel jedyne z czym mi się kojarzyło to ten piękny dom, w którym spędziłam tyle świąt. Dom mojego taty. Dom Marie.
Nacisnęłam na klamkę i weszłam do środka. Do nowego domu w Londynie.  Z kuchni wychyliła się moja macocha.
- Jak spacer? Udał się? Podoba ci się Londyn? - zaczęła mi zadawać mnóstwo pytań. Przybrałam swój najpiękniejszy uśmiech i odpowiedziałam lekkim tonem.
- Tak, bardzo, choć widziałam zaledwie małą część. Na szczęście macie tu bardzo blisko przystanek autobusowy, więc będę miała jak dojeżdżać na uczelnię.
- Oj, nie będziesz musiała, słonko. Twój tato będzie cię podwoził przed pracą.
- Nie jestem inwalidką. - powiedziałam ciągle stojąc w korytarzu. - Poradzę sobie.
- Nie chciałam, żebyś tak to odebrała. Waldek i tak ma po drodze. - uśmiechnęłam się słodko. Odwzajemniłam uśmiech, choć bardzo niechętnie.
- A co tam u twojej koleżanki? Emmy, tak?- zagadnęła Marie. Westchnęłam łapiąc poręcz schodów. Nie chciałam z nią rozmawiać na ten temat.'
- Wszytko u niej w porządku. Nadal nie otrzymała pozwolenia opuszczenia zakładu, ale już niedługo.- odpowiedziałam uprzejmie.
- A co..
- Marie przepraszam.- przerwałam jej. - Nie wydaje mi się, żeby to była twoja sprawa.
Marie się tego nie spodziewała. Przeprosiła mnie grzecznie i nim zdążyła zniknąć w kuchni ja wbiegłam na schody. Już drugi tydzień mieszkałam z ojcem i jedyne na co mi pozwalali bym mogła zrobić samotnie to krótkie spacery i to od niedawna. A od wszelakiej szczęśliwości i słodkości chciało mi się rzygać.
- Nie wytrzymam tego!- krzyknęłam wpadając do pokoju Marka. - Jak ty dajesz radę z tą przesłodzoną grzecznością?
- Nie zawsze tacy są. - powiedział zamykając laptopa i odwracając się w moją stronę na obrotowym krześle.- Spróbuj wrócić o piątej rano z imprezy zalana w trupa..
- Nie spróbuję. Nie spuszczają mnie z oka nawet na moment..- żachnęłam się siadając na łóżku.
- Zawsze możesz im strzelić gadkę na temat zaufania. Teraz kiedy Waldek ma tygodniowe szkolenie  mamę będzie ci łatwiej urobić. - uśmiechnął się do mnie. On jeden był po mojej stronie. Nie żebym nie lubiła mojej przybranej siostry, ale Annie strasznie na wszytko kablowała. Wszytko potrafiła powtórzyć matce. Unikałam, więc częstego kontaktu z nią. Miałam za wiele rzeczy, które starałam się ukrywać.
- Myślisz, że zadziała? - zapytałam.
- Jak nie spróbujesz to pewnie nie, ale zwykle działa. 
Uśmiechnęłam się do niego słodko.
- Nie musisz się do mnie uśmiechać jak do swoich terapeutów. - upomniał mnie Mark. Zaśmiałam się.
- Liv, zejdź na chwilkę\!- usłyszałam. Moja macocha wołała mnie z dołu.  Zrobiłam przepraszającą i jednocześnie prześmiewczą minę do Marka i bez słowa zeszłam na dół.
 Marie stała pod schodami z listem w ręce.
- Wiem, że nie powinnam ci tego dawać, ale to do ciebie. Nie jestem twoim ojcem i mam trochę inne spojrzenie na te sprawy, więc...- urwała i podała mi białą kopertę. Nieśmiało wyciągnęłam rękę i wzięłam list do ręki. Przeczytałam adres nadawcy,: Gemma Styles, Holmes Chapel. Mimowolnie list wypadł mi z ręki i leniwie poszybował w dół ku ziemi.
Przez chwilę tępo wpatrywałam się w kopertę. Nie mogłam jednak tak długo, to było niedopuszczalne.. Terapeuci kazali mi się z tym oswoić, z przeszłością. Schyliłam się chwiejnie i podniosłam kopertę. Następnie podałam ją Marie.
- Weź to. - oddałam jej białą kopertę wywierająca na mnie tak silny wpływ. - Możesz nawet przeczytać. Ten list nigdy nie przyszedł...

Trzy kolejne noce miałam niespokojne sny. Jakby wspomnienia, które tak naprawdę nie miały miejsca. Jakby przyszłość, przeszłość i teraźniejszość zarazem. wszytko było tak rzeczywiste, że budziłam się w nocy zalana zimnym potem. W moich koszmarach przewijały się twarze, obrazy, dźwięki i zapachy tak znajome, i tak dalekie, że nie mogłam rozpoznać. To wszytko gromadziło we mnie prawdziwą panikę, której nie umiałam zrozumieć i odeprzeć.
Na szczęście w tych chwilach był przy mnie Mark. Zawsze mogłam do niego pójść i się przytulić. Jak do Emmy. Był dla mnie bratem, pocieszycielem i obrońcą. Nie próbował mi niczego tłumaczyć, czy przypominać. Wiedziałam, że on wie. Wie wszytko, ale był cierpliwy i dla mnie, a nie przeciwko.

- Wyłącz to.. - powiedział idący obok mnie Mark, gdy weszliśmy do salonu. Na kanapie siedziała Annie i uporczywie wpatrywała się w telewizor.. Teraz zaczęła gorączkowo protestować. Znałam muzykę, która leciała ze standardowego pudełka XXI wieku.  Przystanęłam przed telewizorem i zaczęłam się w niego wpatrywać.
- Nie wyłączaj.- szepnęłam. Na ekranie jawiło się przede mną pięciu chłopców i kilka ładnych dziewcząt. Jednak to chłopcy przykuwali moją uwagę. Szczególnie jeden, który wypełniał mnie pustką. Chłopak miał gęste, ciemne kręcone włosy i dołeczki w policzkach. Wiedziałam jak się nazywał, ale bałam się sobie przypomnieć. Czy ja go znałam? Chyba znałam, ale trzymałam to wspomnienie tak głęboko zamknięte, że nie miałam jak się do niego dostać. A może po prostu nie chciałam? Zapewne.
Gdy tylko go ujrzałam poczułam coś na kształt ukucia, ale nie mogłam tego jednoznacznie zidentyfikować. Wszytko jakby działo się na zewnątrz, obok mnie. Następnie przyszła ogarniająca mnie pustka, a potem strach.
- Wyłącz! Wyłącz! Wyłącz!- zawołałam. Gdy tylko ekran zabłysnął czernią osunęłam się na kanapę. Strach mnie paraliżował. Tak bardzo bałam się sobie przypomnieć. Położyłam głowę kanapie. Nawet nie zorientowałam się kiedy zasnęłam zmęczona.

Obudziła mnie delikatna dłoń szarpiąca lekko moje ramie. Ocknęłam się i przetarłam oczy. Nad sobą zobaczyłam zmartwionego Marka. Byłam jednak zbyt zaspana by się tym należycie przejąć. Usiadłam i wyprostowałam się. Popatrzyłam w oczy mojego przybranego brata.. Wyglądał na przerażonego, smutnego i jednocześnie zaniepokojonego.
- Stało się coś?- zapytałam. Mark przysiadł obok mnie.
- Właściwie.. Ktoś na ciebie czeka za drzwiami.. Mogłabyś?- zdziwiłam się i przeraziłam. Kto to mógł być? Przecież byłam w Londynie. Zawahałam się.
- Idź. – pospieszył mnie Mark. Przygładziłam ręką rozczochrane włosy i obciągnęłam bluzkę, by się nie podwijała.
Wstałam ledwo trzymając się na nogach. Sama byłam zdziwiona. Nie miałam pojęcia czego się spodziewać. Nie powinnam się bać, ale jakaś irracjonalna część mnie kuliła się z przerażenia. Wyszłam na korytarz. Na schodach stała Annie.
- Czekasz na coś?- zapytałam nieuprzejmie. Dziewczyna złożyła usta w ciup i bez słowa pobiegła na górę. Wciągnęłam głęboko powietrze, które po chwili powoli wypuściłam i nacisnęłam klamkę….

Za drzwiami zobaczyłam siedzącego na schodach chłopaka. Miał ciemną karnację i ciemne włosy. Gdy tylko otworzyłam drzwi podniósł się gwałtownie wpatrując się we mnie czekoladowymi oczami. Na jego twarzy malowało się niedowierzanie, zdumienie i ulga. Uśmiechnął się niepewnie.
Przed nim stała dziewczyna. Włosy miała ciemne sięgające do ramion… I te rysy… To ona stała bliżej. Uśmiechnęła się szczęśliwa i lekko zakłopotana.
Gdy ich tylko zobaczyłam serce fiknęło mi koziołka. Starałam się wcale tego nie okazać. Stałam nie wzruszona z duszą na ramieniu. Zza bruneta wyszedł jeszcze jeden chłopak. Blondyn.. Stał niepewnie z tyłu jakby kazano mu tu przyjść, jakby to nie była najlepsza decyzja.
- Oliwia?- bardziej zapytała niż wymówiła moje imię dziewczyna. Znałam ja, ale to była jedna z \tych zepchniętych osób, których nie chciałam pamiętać. Których nie mogłam znać dla własnego bezpieczeństwa. Już wiedziałam czym to się kończy. Byłam szczęśliwa na ile mogłam i nie chciałam tego zepsuć.
Przechyliłam głowę i popatrzyłam posępnie i chłodno na dziewczynę. Brunetowi zszedł z twarzy uśmiech.
- Tak, ale czy państwo do mnie? Nic nie kupuję. – zapytałam drżącym głosem.
- Oliwa? To my nie pamiętasz nas?
- Jestem pewien, że pamięta.- wtrącił mulat. Uśmiechnęłam się kącikiem ust.
- Przepraszam bardzo, ale ja państwa nie znam. Do widzenia.- rzekłam i zamknęłam drzwi. Domowe drzwi udało mi się zamknąć, a drzwi wypuszczające duchy przeszłości już były rozwarte na oścież.. Wbiegłam do kuchni i zaczęłam przeszukiwać szafki.

***

Macie coś na nudne chwile w weekend.; )) Dzisiaj trochę nudno, ale rozkręcamy akcję.; xd

Jak będziecie ładnie komentować to w niedziele może dodam kolejny.;)

Proszę pod własnym komentarzem podać link do swojego opowiadania to wejdę.;)) Ale bez spamu, bo spamu nie lubimyy..; ))

Pozdrawiam.!
~H

10 komentarzy:

  1. Musi sobie wszystko dokładnie przypomnieć . :D
    Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału . :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No i co ja Ci mogę powiedzieć? Świetny rozdział. Wiesz co... ta gadka już robi się nudna... pod każdym rozdziałem to samo, "świetny rozdział". Ale co innego tu pisać, skoro to najszczersza prawda? :)) Kocham Twoje opowiadanie i jest ono bardzo bliskie mojemu sercu. Zresztą tak jak poprzednie. Ja kocham wszystko, co napiszesz. 'Wspólny kierunek' był jednym z pierwszych blogów, które zaczęłam kiedykolwiek czytać i pierwszym, który pokochałam. Jesteś naprawdę bardzo utalentowana i bardzo mi smutno, że zbliża się koniec... A może jednak nie? Zawsze warto mieć nadzieję ;)) Mam nadzieję, że jeszcze trochę pociągniesz to opowiadanie, bo nie będę potrafiła się rozstać ani z nim, ani z Tobą.

    Dzisiaj to na tyle, przepraszam, ale nie stać mnie na więcej, jestem bardzo zmęczona, a mój mózg strasznie wolno pracuje.
    Czekam z niecierpliwością na następny!
    Pozdrawiam xxxx

    http://i-wanna-die-in-your-arms.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. aaa! swietne! ;d ciekawe co sie teraz bedzie działo ;dd
    czy znajdzie ten list czy nie..
    co z Harrym..
    jejku jejku ;d
    dodaj w niedziele, please! ;dd

    ~Eve

    OdpowiedzUsuń
  4. PROSZĘ , PROSZĘ , PROSZĘ o nowy rozdział!!!! ;D Świetny ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział :)
    Biedna Oliwia :(
    Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz ogromny talent do pisania! To opowiadanie znacznie różni się od innych, nie jest przesłodzone, ciągle coś się w nim dzieje i to właśnie czyni je wyjątkowym. Trzymaj tak dalej! Z nie cierpliwością czekam na następny rozdział, który myślę, że dodasz szybko! xx

    M.

    OdpowiedzUsuń
  7. Chyba pierwszy rozdział na tym blogu w którym w sumie nic się nie dzieje, ale tym właśnie udowodniłaś, że nawet nie pisząc o niczym jakimś szczególnym robisz to ŚWIETNIE ! I inni tylko mogą ci zazdrościć.
    Po części niby nic, ale jednak coś, szczerze powiedziawszy nie sądziłam, że aż tak szybko ją odnajdą, że zjawią się w domu, będą chcieli - właśnie czego wyjaśnień ?
    Z jednej strony dość dziwnie, bo niby nie wiedzą co się z nią działo, ale pojawienie się na pewno nie było czymś na co są gotowi.
    Oliwia teraz jest inna, widać, może "zapomniała" chce żyć od nowa, ale jak widać powrót do przeszłości będzie nieunikniony. Zastanawia mnie co na to wszytko Harry.
    Mam nadzieje, że się szybko dowiemy

    Jeszcze raz rozdział MEGA ;)

    van-ill-op.blogspot.com
    second-chance-to-life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rozdział , mam nadzieję że Oliwia szybko się otrząśnie i będzie chciała przeczytać jednak list od Gemmy i sie z nią spotkać . Przecież była jej najlepsza przyjaciółką , wiem ze ona będzie przypominać jej też tez niezbyt szczęśliwe chwile , ale przecież były przyjaciółkami . Nie mogę doczekać się następnego
    Pozdrawiam =]]

    OdpowiedzUsuń
  9. o rany! świetny rozdział x

    OdpowiedzUsuń
  10. ehh.. dawno tu nie komentowałam, przepraszam ale nie mialam za bardzo czasu czytać opowiadań. Na szczeście wszystko nadrobiłam ;)
    Dużo sie tu działo i szczerze mowiąc zaskoczyła mnie reakcja Oliwi. zachowuje sie tak jakby na prawde ich nie pamietała, a przynajmiej nie chciała. psychiatryk i to wszystko ja zmienilo, ale myslalam ze jak wyjdzie, ze jak juz bedzie miala taka mozliwosc to bedzie chciala spotkac sie z Harry'm albo przynajmiej z Gemma. jestem ciekawa co bedzie dalej czekam na kolejną notke ;)
    Opowiadania nie pisze, ale napisałam imagina mam nadzieje, że go przeczytasz może ci sie spodoba ;) http://www.twitlonger.com/show/j1banc

    OdpowiedzUsuń