16.
A może?
Wszystko przepadło, a ja zagłębiałam się w piekielną otchłań bez dna. Nic nie
mogło mi pomóc. Tylko ból mógł przynieść ukojenie.
*
Oliwia
nie mogła sobie zdawać sprawy z tego, że zaledwie kilka godzin wcześniej, Harry
na ławeczce w parku pomyślał, dokładnie to samo.
*
Czułam
jakby cały świat walił mi się na głowę, pod wpływem moich złych decyzji. Tony
gruzu próbowały przygnieść mnie do ziemi. Skalne odłamki spadały mi na głowę
kalecząc każdą część mojego ciała. Nie chciałam się poddać, ale opuścić to
miejsce choćby na chwilę, by potem stanąć do walki z nowym oddechem lub po
prostu zdobyć siły na ucieczkę. Wszystko było nie tak, tyle miałam na sumieniu,
a nic nie mogło mnie oczyścić na zawsze, tylko na krótką chwilę, moment,
doznanie. Zaczełam myśleć, jak ludzie „ młodej Polski” - całkowite zacofanie.
Gdzie
był klucz do drzwi? Opuścić tą rozpacz, tylko tyle. Albo aż tyle. Ściany
zawirowały. Świat się zatrząsł. Szaleńczy śmiech, niespokojny oddech i
przeszywająca tęsknota.
Chwyciłam
mocno za ostry język anioła śmierci i wbiłam w jeden martwy punkt. Czerwona
łezka zakręciła się na połyskującym ostrzu i spłynęła na moją dłoń.
Przyglądałam się jej z zafascynowaniem.
Czułam tylko lekki, ale tępy ból pulsujący w miejscu podniecającego zetknięcia
języka z ciałem. Krwawe łzy. W moim wnętrzu poczułam narastającą radość. W
końcu dopełniło się spełnienie. Troszkę spokoju. Serce przyspiesza, by po
chwili zwolnić, by leniwie bić do końca. Oddech się uspokaja, a ja padam na
ziemię. Mam ochotę nie wstawać. To tu się powinnam znajdować. Na granicy.
Przede mną droga. Zawrócić, czy iść na przód do wiecznej szczęśliwość, iść za
nadzieją do mojego małego Edenu? Opuścić ten świat pełen niesprawiedliwości,
niezrozumienia i zła. Albo zostać, zawrócić i spojrzeć w oczy temu jedynemu,
który tak bardzo mnie nienawidzi, zobaczyć w jego oczach odrazę.
Nie
chciałam umrzeć. Nie chciałam też żyć. Moje życie nie miało sensu, nic mi nie
zostało. Chłopak, którego kochałam odszedł. Miałam go codziennie widzieć i
patrzeć na niego, kiedy on mnie dusił, spychał, wbijał mi nóż w pierś i
stosował przeróżne tortury, nawet mnie nie dotykając. ”Kochać to niszczyć, a
być kochanym to zostać zniszczonym”.* Byłam słaba, uciekałam przed kłopotami.
Moje serce zostało wyrwane, podeptane i rzucone psu. Nic już nie czułam. Ból
był ułudą, której chciałam się pozbyć. A tylko krew mogła mnie oczyścić.
To co
zrobiłam mnie przerażało. Na pozór to wszystko nie było takie straszne, ale w
mojej duszy rozbrzmiewały odgłosy prawdziwej bitwy. Chordy rozumu ścierały się
z armią serca, która ich miażdżyła. Każdy nawet skrawek moich myśli tłumiony
był niewypełnioną tęsknotą, namiętnością i pragnieniem, które miało się nigdy
nie ziścić. To miał być koniec, a ja go tak kochałam. Nawet słowo „ kocham” nie
było w stanie tego opisać. Zawładnął mną wielki, nieposkromiony potwór żalu,
którego tylko tak mogłam zabić.
Nikogo
nie miałam. Wszystkich zawiodłam, wszyscy mieli mi coś za złe. Gemm, bo
skrzywdziłam jej brata, Liam, bo go nie posłuchałam, a miał rację. Rację, jak
cholera. Zayn, ponieważ go odtrąciłam i odtrącałam cały czas. I Harry.. Harry,
który miał przeze mnie w oczach tyle bólu. Zdradziłam go. Nie chciał mnie
więcej znać, cóż więc mi pozostało?
Zobaczyłam
przed sobą śmierć z wielką, ostrą kosą błyszczącą w słońcu, choć byłam w
ciemnym pokoju, i już wiedziałam, że podjęłam słuszną decyzję. Czas było
opuścić ten świat cierpienia choćby na chwilę. Czekająca śmierć z pustymi
oczodołami zwarła szczęki i objęła mnie kościstymi rękami owijając w swój
czarny, jak najczarniejsza, bezgwiezdna noc płaszcz. Ogarnął mnie spokój.
Wszedłem
do domu wisząc na ramieniu Louisa. W głowie miałem tylko jeden obraz. Teraz
zamazany ilością wypitego alkoholu. Nawet procenty nie był w stanie mi pomóc,
rozmazywały tylko kontury świata, z którego pragnąłem się choć na chwilę
wyrwać.
Ledwie
uświadomiłem sobie, że kocham tą drobną istotkę, której tak nienawidziłem, a
już musiałem ją stracić. Moja nienawiść jednak opadała, teraz był tylko ból.
Tępy, zżerający mnie od środka, żrący jak kwas. Ziemia uciekała mi spod nóg.
Czy było jakieś wyjście? Oczywiście, ale ja go nie chciałem widzieć. Chciałem
porzucić myśli o tej intrygującej dziewczynie, wymazać ją z pamięci, cofnąć się
do początków. Ale ona tkwiła. Czemu myślałem, że mnie kocha? Przecież nic
takiego mi nie powiedziała.. Pocałowała mnie, ale to nic nie znaczyło.
Wcześniej się ze mną przespała. Teraz to nie miało znaczenia. Nie chciałem,
żeby miało. Ona mnie nie kochała, zdradziła mnie, w ogóle jej nie zależało. I
to tak strasznie bolało. Zwykle to ja tak robiłem, a ona odwróciła role. Sprowadziła
na mnie cherubinka miłości, który wyglądał jak sam szatan. I mimo, że się przed
tym tak długo broniłem, odpychałem ją, to ten szarlatan mnie trafił. Nie spudłował i
zasiał we mnie nadzieję, lęki i namiętność, kazał mi pożądać tej istoty, która
tak mnie skrzywdziła. A on się śmiał.
- Coś
ty z nim zrobił?!- wydarła się Gemma do Louisa. Próbowałem coś powiedzieć, ale
język mi się plątał. Zacząłem się śmiać.
- Ja go
tylko przyniosłem. Sam sobie to zrobił.
- A jak
zarzyga mi dywan? Mama mnie zabiję.
-
Spokojnie.- odezwał się Lou.- Wymiotował całą drogę. Już będzie tylko lepiej.
- Harry
co cię podkusiło?- zadała mi pytanie Gemma. Opadłem ciężko na kanapę. To już
jestem w salonie?
-Oddaj
mi to co moje.- szepnąłem. Przede mną ukazał się sam cherubin w swej ohydnej
postaci.. Zaśmiał się bezzębnymi ustami. – Ty nie jesteś miłym bobaskiem.
Pieprzony, Lucyferze!
Cherubin
o twarzy dziecka, z krowimi rogami zawijanymi na końcu, ciele staruchy, z
przepaską na biodrach zaśmiał się paskudnie. Na głowie miał strąki zamiast
włosów. W jednej ręce trzymał starą zardzewiałą siekierę, a w drugiej serce,
jeszcze bijące, ale ostatkiem sił.
- Co on
marudzi? Harry, ocknij się.- ktoś mną mocno potrząsnął. Stwór z moim sercem
zniknął. Na jego miejsce pojawił się obraz zatroskanej Gemmy.
Otrzeźwił
mnie krzyk, dobiegający z góry, przerażający krzyk, który nie milknął. Zaczął
nawoływać Gemmę. Moja siostra zerwała się błyskawicznie i popędziła na górę.
Wstałem chwiejnie i starając się utrzymać jako tako na nogach poszedłem za nią.
Dwa razy połknąłem się na schodach, ale ciągle ktoś za mną był i mnie
podtrzymywał. Czyżby Louis? Nawet się nie odwróciłem prowadził mnie nie
milknący krzyk, który przeraźliwie dzwonił w moich uszach, wprowadzał chaos. I
strach. Dołączył do niego drugi wrzask,
tym razem wyższy, ktoś zaczął płakać. Z góry dobiegła mnie modlitwa.
Gdy
tylko stanąłem w drzwiach pokoju poczułem jak na głowę wylewa mi się kubeł
lodowatej wody. Zimny pot spłynął mi po plecach. Wytrzeźwiałem natychmiast. Stanąłem jak wryty, nie mogłem
wypowiedzieć nawet jednego słowa, gwałtownie zabrakło mi powietrza. Nie stać
mnie było ani na krzyk, ani na płacz. Wszystko zlało się w ciemność. Jedyne co
widziałem to krew. Cały pokój w niej był, a na środku w największej kałuży
leżało moje krwawiące serce, nad którym pochylał się ten pieprzony cherubin.
Gemma
krzyczała, Zayn krzyczał, ktoś dzwonił po karetkę, a ja patrzyłem na nią
oniemiały. Co ona zrobiła?! Wyglądała jakby spała, gdyby nie ta krew, gdyby nie
długie szramy biegnące wzdłuż nadgarstków.
Dopadłem do niej w dwóch susach. Ktoś próbował mnie ciągnąc do tyłu.
Uderzyłem napastnika z całej siły, nawet nie zwracają uwagi kim jest. Padłem na
kolana i głaskałem ją po głowie. Moje ręce w mgnieniu oka całkowicie pokryły
się krwią. Byłam twardy, dusiłem w sobie krzyk. Powietrze sprawiało mi ciężar,
świat burzył się, trzęsły się jego posady, na ziemie zstępowały chordy ohydnych
demonów pragnących odebrać mi wszystko. Wszystko, czego pragnąłem i nie mogłem
mieć. Miałem jej krew na swoich rękach. Dosłownie i w przenośni.
-
Oliwia, obudź się. Obudź. To sen, tylko sen.. – szeptałem z czułością gładząc
ją po głowie. W jej kolanach klęczała Gemma robiąc prowizoryczne opatrunki.
Dobrze, że o tym pomyślała. Oddech Oliwi był coraz słabszy, a ja wiedziałem,
gdzieś tam w środku, że to przeze mnie. Gdybym tylko mógł dałbym jej ten drogocenny
dar, kosztem siebie. Ona nie mogła odejść. Choć serce mi mówiło, że to się nie
działo, że to nie było prawdą, to rozum podpowiadał, że moje oczy widzą
rzeczywistość. Ona szukała szczęścia, nie obok mnie, a nade mną. Przelewała mi
się przez ręce, choć tak ciasno ją trzymałem. Wiedziałem jedno, gdy ona umrze..
Niedługo spotykamy się razem. Jak romantyczni kochankowie.
Ktoś mnie mocno odepchnął, następnie pociągnął do tyłu i wziął w
kleszcze. Patrzyłem jak panowie w czerwonych strojach dotkają mojego słoneczka
i krzyczałem. Chciałem być przy niej. Ona musiała mnie mieć, wiedzieć, że
jestem z nią. Stalowy uścisk jednak nie zelżał. Ktoś coś do mnie mówił, dotykał
mnie, ale nic nie czułem. Nic oprócz rozpaczy, wszechogarniającej rozpaczy i
pragnienia bycia przy niej. Krzyczałem ile sił w płucach. Wreszcie nadeszła
niosąca ukojenie, ale zarazem horror ciemność.
***
Hmm.. Wydaje mi się, że tym odcinkiem przysporzyłam wam wielu pytań, gdyż wszystko nie jest powiedziane wprost... Może się mylę, nie wiem, ale na wszelki wypadek podaje gygy..: 43297053 !
Zaskoczenie? A może się spodziewaliście? Proszę o opinię!
Dziękuję za wszystkie, troszkę wymuszone komentarze.. Mam nadzieje, że i tym razem dacie z siebie wszystko.; ))
Pozdrawiam!
~H.
PS. Przepraszam za jakiekolwiek gapiostwo z mojej strony. Idą wakacje to będę wszytko ogarniała na bieżąco.; ))
To jak opisałaś te wszystkie emocje , to z tym aniołem i cherubinem ... WOW zamurowało mnie. Piszesz jak prawdziwa pisarka! Dziewczyno po prostu Cię podziwiam!! Szok ! Rozdział GENIALNY :D i już nie wiem co mam dopisać ;)
OdpowiedzUsuńłał genialne !!! *_*
OdpowiedzUsuńzapraszam do komentowania u mnie.
pojawił się własnie 33 rozdział
http://galaxy-strawberry.blogspot.com/
Eh... zabrakło mi słów. Naprawdę nie wiem, co mam napisać. Ten rozdział jest naprawdę... no... nie ma słowa, którym mogłabym to określić. Jest po prostu piękny. Idealne wszystko ujęłaś, w pełni zgadzam się z Toffiee. Biję pokłony. Naprawdę zaskoczyłaś mnie tym rozdziałem, może nie tyle fabułą (chociaż tym też) co samym stylem pisania i wszystkimi opisami. Właśnie na coś takiego czekałam. Masz naprawdę ogromny talent. Zazdroszczę. A to z tym cherubinem... Harry doszedł do takich wniosków, czy może to był jednak efekt alkoholu we krwi? Kocham Cię, za to, że piszesz i kocham Twoje opowiadanie. Ten rozdział to jest naprawdę coś. Moim zdaniem jest najlepszym rozdziałem Tego opowiadania jak do tej pory.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na ciąg dalszy!
Pozdrawiam x
Zaskoczona w 100% :O niespodziewałam się takiego obrotu sprawy. Myślałam, że z pomocą przyjaciół uda im się to naprawić. oczywiście przy końcówce łzy poleciały ;( pytanie Oliwia przeżyje czy Harry też popełni samobójstwo?
OdpowiedzUsuńZ WIELKĄ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział...
Wiem że się powtórzę ale uwielbiam Cię i Twój styl pisania ;)
Pozdrawiam Dream ;)x
WOW !!
OdpowiedzUsuńSzczerze nie spodziewałam się, że Oliwia byłaby zdolna do czegoś takiego, miałam wrażenie, że ona jest silna i jakoś to wszystko przetrwa - z pomocą przyjaciół których jak myśli zawiodła ?
Raczej nie pomyślała o tym jaki wielki ból sprawi im wszystkim kiedy odejdzie, jak ich zrani i wzbudzi w nich poczucie że to ich wina, bo nie było ich wtedy kiedy ona ich potrzebowała.
Z jednej strony źle, że się tak stało bo może się skończyć tragicznie, a do tego samo zrobienie to przez Oliwię świadczy, że dziewczyna ma naprawdę wielki problem, choć z drugiej strony teraz Harry inaczej na to spojrzał - możliwe, że uświadomi sobie, że trudno, że zdrada, trudno że to wszytko potoczyło się jak potoczyło - ale jednak będzie chciał z nią być i jej to udowodni.
Żal mi ich wszystkich straszna tragedia !
Rozdział napisałaś świetnie, wszytko jest perfekcyjne, uczucia, sytuacje! JESTEŚ GENIUSZEM.
Trzeba mieć naprawdę wielki talent, aby tak pisać, nie każdy potrafi - zazdroszczę ci (:
Mam nadzieję, że nowy rozdział pojawi się szybko !!
second-chance-to-life.blogspot.com
van-ill-op.blogspot.com
WOW! popłakałam się. to w jaki sposób to wszystko opisałaś..zatkało mnie. jesteś niesamowita. masz wieeeeeelki talent. nie zmarnuj go!
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz :)
OdpowiedzUsuńhttp://eiffla1997.blogspot.com/
+ obserwuję
zarąbisty rozdział...
OdpowiedzUsuńma strasznie dużo uczuć, aż się popłakałam
mam nadzieję, że następny pojawi się szybko
nie mogę się doczekać !!!
kocham twoj styl. po prostu kocham. taki emocjonalny, tyle uczuc się w tym miesci...
OdpowiedzUsuńTo mnie zaskoczyłaś, byłam pewna że to potoczy się inaczej, a nie aż tak drastycznie, ale jeśli to ma pomóc zbliżyć się im to super. Jak czytałam ten rozdział to aż mi się smutno się zrobiła, ale Oliwia oddychała, czyli jeszcze nie odeszła i mam nadzieje że jej nie uśmiercisz a w raz z nią Harrego , nie proszę.
OdpowiedzUsuńRozdział ja zawsze świetny, zawsze nas zaskakujesz , ale ten rozdziała był totalnym zaskoczeniem
Pozdrawiam=]]
Zaskoczenie! ;o ZUPEŁNE ZASKOCZENIE... Nie pomyślałabym, że Oliwia jest zdolna do takiego czynu. ;c
OdpowiedzUsuńAle to nie koniec, prawda? Błagam nie uśmiercaj ich obojga! ;c
Myślę, że Oliwia będzie żyła, oddychała. Mam taką nadzieję. Nie no, ona musi żyć!
Co zrobi teraz Harry? Jeżeli przeżyje to jej wybaczy i będą szczęśliwi? Mam taką nadzieję, chciałabym żeby byli szczęśliwi. ;)
Rozdział jest po prostu genialny! Wspaniały i fenomenalny! ;)
Czekam na kolejny! ;))
W wolnym czasie zapraszam do siebie. Co prawda nie jestem utalentowana tak jak ty, ale się staram. ;) ;*
http://choose-your-last-words.blogspot.com/
Następny blog, który jest zajebisty, a na nim wcześniej nie byłam. -,-
OdpowiedzUsuńPiękny jest całokształt ! :)
świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńtaki inny...
super rozdział
OdpowiedzUsuńczekam na nowy
Serdecznie zapraszam na nowy rozdział: http://cry-to-me.blog.onet.pl/ :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Charlie
ekstra rozdział
OdpowiedzUsuńzajebisty rozdział
OdpowiedzUsuńnie mogę doczekać się nowego
super rozdział
OdpowiedzUsuńnie mogę doczekać się nowego rozdziału
OdpowiedzUsuń